poniedziałek, 12 września 2016

Game of Thrones #11

Spędziłam już kilka dni w Czarnym Zamku. Głównie czas spędziłam z Tyrionem. Jon trenował, a pewien wredny człowiek ser Allister Thorne nie pozwalał mi się zbliżać do Snow. Działał mi na nerwy. Wszyscy patrzyli na mnie jak na jakiś cud. Byłam ładna m, jednak nie aż tak, jak dla mnie. Mężczyźni uważali mnie za ślicznotkę, ale to nie wygląd się liczy, a charakter. Po drugie byłam jedyną dziewczyną i najważniejsze księżniczką. Rzadki okaz w Nocnej Straży. Stary Niedźwiedź nie miał jak na razie dla mnie czasu, ale wiedział jakie mam podejście i że jestem normalną arystokratką. Dostałam własną komnatę w Wieży Królewskiej. Była ona nieduża, ściany były wykonane z cegieł. Kominek był ogromny, dzięki czemu było ciepło. Łóżko było podwójne wykonane z drewna. Miałam idealny widok na Mur. Był on przepiękny, ale niestety Mormont określił, że to dla mnie niebezpieczne tam wchodzić i prawie wogóle nie wychodzę ze swojej komnaty. Stęskniłam się za Jonem. Ostatni raz widziałam go gdy był wściekły, że nie może jechać z wujkiem. Starałam się go pocieszyć i podnieść na duchu, ale on mnie odtrącił. Bolało mnie to strasznie, ale po części to rozumiałam. Trochę się obraziłam, jednak nie chciałam tego po sobie pokazać. Ubrałam się w spodnie, niebieską sukienkę z wcięciem w dekolcie. Założyłam buty i zrobiłam lekki make-up. Włosy spięłam w koka. Zeszłam do jadalni. Jon siedział sam w cieniu i raczej nie chciał z nikim rozmawiać. Nie widziałam nigdzie Ducha jak i również Diwony. Przyzwyczaiłam się do tego, że kiedy zbliża się noc zazwyczaj się pojawia. Podeszłam do kucharza Trzypalcego Hoba. Zdziwiony nałożył mi jakiejś papki. Ludzie to jedli, więc nie powinno mi to nic zrobić. Uśmiechnęłam się do niego. Usiadłam koło dwóch chłopaków. Byli równie zdziwieni co kucharz.
- Nazywam się Aria.- powiedziałam i wyciągnęłam do nich rękę.
Pierwszy przełamał się niższy mężczyzna o ciemnych włosach.
- Pyper, ale mów mi pani Pyp.- rzekł.
- Miło mi cię poznać  Pyp. Proszę mów mi po imieniu, nie lubię tych głupich tytułów.- powiedziałam.
Podejrzanie spojrzał na mnie wyższy i barczysty mężczyzna. Miał gęstą brodę.
- Grenn.- rzekł, krótko.
Nie interesowało mnie co zrobili, kim byli. Po wstąpieniu do Nocnej Straży zapominało się o takich rzeczach. Rozmawiałam długo z mężczyznami. Byli mili, ale Green był troszkę głupszy. Jednak była to miła odmiana jak dla mnie.
- Co myślisz o Jonie Snow?- zapytał Pyp.
- Moim zdaniem uważa się za jakiegoś pana, a nas za chołote. Cały czas nas obija.- odpowiedział Green.
- Nie mówcie o nim źle to dobry człowiek.- rzekłam.
Po chwili wyszłam z jadalni i udałam się do Tyriona. Trochę się z nim pośmiałam. Chciałam poszukać wilkora, ale za to zobaczyłam Jona. Moje serce zaczęło szybciej bić. Uśmiechnęłam się. Oparłam się o ścianę i przyglądałam się mu. Mój uśmiech po chwili znikł, gdy słowa Żubra okazały się prawdą. Rozumiem, że trudno jest z początku przebywanie z prostymi ludźmi, ale nie aż tak. Mój humor jeszcze bardziej popsuł Thorne. Zauważył mnie i zaczął krzyczeć.
- Słuchaj, jeśli jeszcze raz zabronisz mi tu przyjść to przysięgam, że obudzisz się bez języka i oczu.- powiedziałam i pstryknęłam go w nos.
Umiem być wredną, gdy tego chce. Jestem kobietą o wielu twarzach. Mężczyzna zrobił się czerwony jak burak i odszedł. Uśmiechnęłam się i podeszłam do moich nowych znajomych. Po rozmowie wróciłam do komnaty. Gdy nadeszła noc pod osłoną zmierzchu weszłam na Mur.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz