niedziela, 16 października 2016

Detective #9

Weszłam do mieszkania, rzuciłam gazetę na stół i podeszłam do okna. T.A.R.C.Z.A. nas jeszcze nie namierzyła. Przebrałam się w czarne spodnie, T-shirt Metallica, na to bluzkę w kratkę. Podkręciłam swoje teraz już czarne włosy, z niebieskimi końcówkami. Poprawiłam make-up. Nałożyłam czarny cień do powiek, pomalowałam usta ciemno-czerwonym błyszczykiem, zrobiłam smoke-eye i podkreśliłam rzęsy. Czekałam na moją przyjaciółkę, aby udać się do tej dziewczynki. Opowiadała mi o mężczyźnie, który uratował jej życie, a ona obiecała, że zaopiekuje się jego słowiczkiem. Zostałam agentką T.A.R.C.Z.Y, na bardzo krótko. Gdyby dali mi walczyć z Hive, Johnson nie zostałaby zarażona. Teraz jestem poszukiwana, jak i Daisy. Miałam wybór, podjęłam go. Wolę ratować ludzi z przyjaciółką. Po części znowu chciałam dopiec ojcu.
- Już czas.- powiedziała Skye, wchodząc do pomieszczenia.
Pokiwałam głową, wzięłam swoją kurtkę - ramoneskę i założyłam koturny z ćwiekami.
- Kolejna wzmianka o nas w gazetach.- powiedziałam.
- Quake i Midnight rabują banki.- rzekła i się uśmiechnęła.
Po chwili byłyśmy w parku. Daisy przekazała kobiecie pieniądze. Ja bawiłam się z jej córką. Mój szósty zmysł podpowiadał mi, że zaraz będzie T.A.R.C.Z.A. Założyłam kurtkę i zaczęłam pomagać koleżankę. Doszłyśmy do ślepego zaułka. Moje ręce otoczyła czerwona mgła. Za pomocą mocy podniosłam się i znalazłam na dachu. ( tak jak Wanda w Civil War w walce z Crossbonsem )

To taki mały wstęp do tego co będzie się działo. Pozdrawiam.

poniedziałek, 10 października 2016

...

Życzę miłego tygodnia. Opowiadania będą pojawiać się w niedzielę lub sobotę. Co chcecie abym wstawiła w ten weekend?

piątek, 7 października 2016

....

Moi kochani, strasznie was przepraszam, ale mam masę rzeczy na głowie. Niedługo coś wstawię. Całuski.
Pozdrawiam.

sobota, 1 października 2016

Detective #8

Chciałam z przyzwyczajenia przywalić tej osobie, ale poznałam krótkie, ciemne włosy i twarz ze znanym mi bardzo dobrze uśmiechem.
- Daisy.- rzekłam i ją objęłam.
- Panna córeczka nie tatusia.- powiedziała, odwzajemniając uścisk.
- Co u ciebie?- zapytałam.
- No, więc jestem agentką nowej T.A.R.C.Z.Y co już wiesz. Niestety Trip nie żyję, a Grant jest na wolności. Mojego przyjaciela Lincolna tropią władze. Nic ciekawego. A u ciebie? Kocham te twoje historię, zawsze się tyle dzieję.- odpowiedziała.
- Wiesz, kilku bandziorów wsadziłam do więzienia, rozwiązałam sprawę tajemniczych morderstw ale pozostaje Killviolet. Muszę go się pozbyć i was opuścić, czego nie chcę, ale inaczej nie będzie nigdzie bezpiecznie. Caroline nie żyję, jej brat podejrzewam, że też. Chciałabym do was dołączyć. Jak myślisz Coulson da mi szansę? Kiedyś nie byłam team player i teraz też nie jestem, ale znudziło mnie życie samotnego wilka.- powiedziałam.
- Tak, to by było super!!! Moja przyjaciółka tu ze mną. Phil napewno się zgodzi, gdyż brakuje nam dobrych agentów. Ty jesteś idealna do tego.- rzekła.
- Wiesz, że dzisiaj się stąd wymknę? Tam ludzie są bezbronni i on jest jak czad, nie widać go ani nie słychać. To są błędy Starka, a ja nim jestem co z tego, że to Tony to zrobił. Mam nadzieję, że jak się następnym razem spotkamy to na dłużej.- powiedziałam.
- Leo, Mack, Jemma, Phil i nawet May będą za tobą tęsknić. Jesteś jak duch, pojawiasz się i znikasz, ale te chwilę z tobą dają tyle szczęścia. Pamiętaj, jesteś unikatowa.- rzekła.
- Tak myślisz? Ty wiesz kim jesteś, skąd i dlaczego masz taką moc, a ja nie. Moja mama nie zmarła z powodu choroby, nawet nie jestem pewna czy wogóle nie żyje. Mam tyle pytań, ale nikt na nie mi nie odpowie. Stark choć ją kochał to stracił ją bo był zbyt wielkim narcyzem. Mi za to jeśli na kimś zależy to go tracę, bo nie wygrałam walki tej najważniejszej z przeszłością. Kiedy poznam swoje pochodzenie to...będę wolna od tego pechu. Nie pokonam Tya, kiedy nie ogarnę się. Mam wiele ale, jednak przysięgam na wszystko co kocham, że was nie opuszcze, jedynie wy mi zostaliście.- powiedziałam i przytuliłam ją na pożegananie.
- Pa, pa Jessica.- rzekła, smutno się uśmiechając.

Bo pożegania nie zawsze muszą być smutne, gdyż zwiastują dobre powitanie.


 * Kilka miesięcy póżniej *

Droga do poznania prawdy była trudna, ale cieszę sie iż wiem o sobie więcej. W końcu czuję, że to jestem ja, a nie szmaciana lalka. Czasem aby coś zyskać trzeba coś stracić, a ja aby zdobyć tożsamość poświęciłam swój czas, przyjaźń, miłość i rodzinę. Kiedy Zimowy Żołnierz uciekł i zabił króla Wakandy nic nie zrobiłam. Bo co mogłam? Kolejny raz ratować ludzi, których nie znam, a za pomoc wsadzą mi nóż w plecy? Kiedyś myślałam, że Tony Stark to największy egoista chodzący po tej ziemi, ale się myliłam. Nasz drogi Kapitan Ameryka nie jest tak super. Wraz z Iron Manem postanowili mi ''pomóc '' pokonać Killvioleta. Za takie coś to podziękuje. Dałam się złapać, a oni mieli zaatakować, jednak nic z tego. Ledwo uszłam z życiem, zabijając mojego byłego. Straciłam wtedy część mocy w tym regenerację, ale uratowałam ludzkość. Czarna Wdowa wręcz mnie bezilną, ledwie oddychającą podstawiła władzą. Tak o to Avengers powrócili do łask, ale nie na długo, gdyż powstały podziały. Dzięki pomocy Phila nie dostałam zarzutów mojego ojca. Odbył się pogrzeb Caroline, a jej brat tak jak myślałam również nie żył. Tylor zabił go podczas snu. Opuściłam Stany Zjednoczone i zaczęłam podróżować po Japonii, tam znalazłam odpowiedzi. Byłam córką królowej Pierwszych, czyli ludzi obdażonych mocami. Moja mama żyła, jednak dokładnie nadal nie wiem gdzi się znajduję. Panuję nad wibracjami i żywiołami, oraz posiadam zdolność telekinezy.

środa, 28 września 2016

...

Witam moi kochani.
Wiem iż dawno już nic wstawiłam, ( miałam zieloną szkołę czy coś w tym stylu ) za co bardzo ale to bardzo przepraszam. W ten weekend postaram się wam to wynagrodzić i wstawię wasze ukochane serię czyli Detective i She Wolf. Jak dam radę to może i coś jeszcze. Bardzo przepraszam i życzę miłego końca tygodnia.
Pozdrawiam
Wiktoria aka Allie

niedziela, 25 września 2016

Miss Samuraji #PROLOG

- Panno Johanson!- krzyknął mój wykładowca.
Pokazałam mu środkowy palec i wybiegłam z gmachu. Udałam się do parku i usiadłam na ławeczce. Byłam wściekła i zła, ale nia ma co się dziwić, okazało się, że Alex żyje ale jest pod władzą Hydry. Jednak zacznę od początku. Nazywam się Lilian ''Lily'' Johanson. Mam obecnie 22 lat i studiuję informatyką. Jednak teraźniejszoś nie jest teraz ważna, a przeszłość. Moją matką była Victoria Hand. Ceniłam ją, była dla mnie wzorem, jak dla niektórych agentka Carter. Zaszła w T.A.R.C.Z.Y bardzo daleko, miała swoje zdanie i umiała nagiąć człowieka, aby zrobił coś wbrew swojej woli. Zaufała złej osobie. Trzy lata temu, kiedy był przewrót w T.A.R.C.Z.Y ona zginęła. Nie mieszkałam z nią jednak, a z ojcem Peterem, macochą Evą i siostrą Alex. Kochałam ich wszystkich, ale ktoś mi ich odebrał. Jedliśmy sobie obiad, gdy wdarła się Hydra pamiętam ten dzień do dzisiaj. Ojciec mnie uratował, dał możliwość ucieczki, ale zapłacił za to życiem. Miałam wtedy 16 lat. Mama nie dostała praw do opieki nade mną. Dwa lata spędziłam w sierocińcu, ale niebezczynnie. Zdobyłam szacunek Elektry, która stała się moją mentorką do 19, ale pan Daredevil przejął pieczęć nade mną, jednak na pół roku. Byłam zaślepiona chęcią zemsty, która się rozrosła po śmierci Hand i on mi pomógł się z tego wyleczyć. Kiedy dostałam się na studia wzięłam urlop studencki i zagłębiłam się w starożytnej kulurze samuraji. Teraz coś o moim obecnym życiu, jestem "sędzią" jeśli tak można to nazwać, a mianowicie sama wymierzam sprawiedliwość. Ludzie uważają mnie za ducha, cień ale również symbol. Nazwali mnie Shadow. Mój kostium nie jest zbytnio skomplikowany, a mianowicie czarny kombinezon podobny do tego co ma Quake, czarne koturny, bluza z kapturem. Jako broń mam pistolet, sai, sztylety, ale głównie używam mojego miecza samurajskiego i katany. Mam wtedy fioletowe-czarne końcówki. Miałam wracać na uniwerek, kiedy zobaczyłam, że ludzie biegną przerażeni. Spytałam się jakiejś kobiety co się stało, ale nic mi nie odpowiedziała. Jak przystało na mnie pobiegłam zobaczyć, co się stało. Stała się Hydra i Zimowy Żołnierz. Nie miałam czasu na przebieranie się, więc wkroczyłam do akcji. Wzięłam rozbieg, skoczyłam na dach, wyjęłam sai i zeskoczyłam niedaleko Zimowego. Mężczyzna chciał zadać mi cios, ale szybko zrobiłam unik. Brakowało mi broni palnej i mojego ukochanego miecza. Walka z mężczyzną była jedną z lepszych, które stoczyłam. To był jak taniec, gdzie ja przejęłam kontrolę. Hydra to coś co jest przewidywalne. Ja za to jestem przeciwieństwem, nie obchodzi mnie niczyje zdanie, nie nawidzę jak wydaję mi rozkazy i jestem spontaniczna. Zimowy był świetny w walce i strzelaniu, ale sai były dla niego nowością. Nikt prócz mnie i Elektry nie używał takiej broni, gdyż była dla nich przeżytkiem. Ja miałam inną opinie. Oczywiście broń palna nie była dla mnie czymś nowym i równie dobrze się nią posługiwałam. Żołnierz był zdziwiony, że drobna dziewczyna potrafi tak walczyć. Dziwnie się czułam nie będąc Shadow. Wykorzystałam rozproszenie agenta Hydry, przewróciłam go i miałam go zabić ale mój zmysł wyczuł niebezpieczeństwo. Odwróciłam się, zamknęłam oczy i złapałam tarczę. Nauczyłam się tego w wiosce samuraji, gdzie nie zawitała nowożytność, a ludzie pozostali wierni starym ideałom. Nie powiem, że droga do opanowania tych starych i mistycznych zdolności nie była trudna. Nie była usłana różami, a cierniami. Pot, łez i krew. Warto było, choć kilka razy myślałam, że nie dam rady i muszę wrócić do Daredevila, wytrwałam. Jedna ze staruszek wytłumaczyła mi, że czas tam płynie wolniej, że rok w moim świecie to dziesięć lat tutaj. Odczuwałam to poniekąd, jednak ani trochę się nie zmieniłam. Iluzja to piękna rzecz, której długo się uczyłam. Jednak o moim pobycie tam opowiem, kiedy indziej. Uśmiechnęłam się i rzuciłam tarczę do jej właściciela Kapitana Ameryki. Dziwiło mnie to, że Barnes hmm...stał się normalny.
- Nanika-yō? Kore wa watashi no toshi, watashi no gensokudesu. Hanzai-sha wa shobatsu sa rete iru, to watashi wa saibankandesu. Anata wa eiyūde wanainode, watashi wa, anata o korosu hitsuyō ga arimasu.- powiedziałam po japońsku. ( tłum. Co chcecie? To moje miasto i moje zasady. Zbrodniarze są karani, a ja jestem sędzią. Powinnam was zabić, gdyż nie jesteście bohaterami )
- Co?- powiedział Iron Man.
- Chego vy khotite? Eto moy gorod i moi printsipy. Prestupniki budut nakazany, i ya sud'ya. Ya dolzhen ubit' vas, potomu chto vy ne geroi.- powiedziałam tym razem po rosyjsku.
- Kto ty i kak tebya zovut?- zapytała Natasha. ( tłum. Kim jesteś i jak się nazywasz. )
- Ya spravedlivost', ya simvol, ya otmshcheniye, ya temnota. Menya zovut Ten' agent Romanoff.- odpowiedziałam ( tłum. Jestem sprawiedliwością, jestem symbolem, jestem zemstą, jestem ciemnością. Nazywam się Shadow agentko Romanoff. )
- Ty Krasnaya Komnata?- zapytała ( tłum. Jesteś z Red Room? )
- Net. Ya student Elektry, no moy nastavnik byl odin Daredevil. Tem ne meneye, bol'shinstvo iz nikh nauchil menya potomkov pervogo samurayev.- odpowiedziałam. ( tłum. Nie. Jestem wychowanką Elektry, jednak moim mentorem był sam Daredevil. Jednak najwięcej nauczyli mnie potomkowie pierwszych samurajów. )
- Nastoyashcheye imya?- zapytała ( tłum. Jak się naprawdę nazywasz? ).
- Menya zovut Lilian Dzhonson. Moy otets byl uchenym, i yego mat' Viktoriya Ruka agent T.A.R.C.Z.Y.- odpowiedziałam ( tłum. Nazywam się Lilian Johanson. Mój ojciec był naukowcem, a matka Victoria Hand agentką T.A.R.C.Z.Y. )
- My soyuzniki.- rzekła ( tłum. Jesteśmy sojusznikami ).
- Watashi no mikata wa seigideari, fuyu no heishi wa futatabime no chansu niataisuru shimasen. Watashi wa anata no keikaku ni me o tōshi, kono pōnhaidora wa anata no Puraguindearuga, soreha dōsa shimasen. Watashi wa watashi no shitai no ueda to omoimasu. Sore wa anata ni kōtai suru kikai o ataete kuremasu.- powiedziałam znowu po japońsku ( tłum. Moim sojusznikiem jest sprawiedliwość, a Zimowy Żołnierz nie zasługuje na drugą szansę. Przejrzałam wasz plan, ten pionek Hydry ma być waszą wtyczką, ale to się nie uda. Chyba, że po moim trupie. Daje wam możliwość odwrotu. )
- Mów po angielsku.- rzekła Romanoff.
- Skąd ta pewność, że znam ten język.- powiedziałam w ojczystym języku.
- Słuchaj my nie chcemy mieć w tobie wroga.- rzekł jak mniemam Hawkeye.
- Wasz jest Nowy York, Quake i Ghost Ridera Los Angeles, a moje jest Chicago. To miasto było bardzo skorupowane  ( taak jak Batman 😀 ) ale ja doprowadziłam je do porządku. Sądy to niesprawiedliwe miejsca, wyroki nie są prawo mocne, a układy są nawet tam. ( postać bardzo wzorowana na Batmanie 😊 ) Ja jestem sędzią, która poświęciła wszystko, aby wyplewić Hydrę. Wasz kolego na moich oczach zabił mojego ojca i macoche. Niby miał prany mózg, ale zbrodni dokonał on James Buckanan Barnes. Wielu dobrych ludzi zginęło za coś czego nie zrobiło, a wy prawdziwego przestępce traktujecie jak kumpla.- powiedziałam.
- Nie masz racji.- rzekł Iron Man.
- Doprawdy? A zapomniałam ja jestem tylko piękną i drobniutką dziewczynką, tak myślisz prawda? A co powiecie na to, że pokaże wam inny świat, świat sprawiedliwości. Na ziemi musi być dobro i zło, ale to do nas należy, która ścieżkę wybierzemy. Nie różnimy się zbytnio. Ja również chce pomagać ludziom, ale swoje zdolności zdobyłam przez piekielne treningi, pot, łez i krew. Jednak ja szukam prawdy i nie jestem ślepa. Chcesz wiedzieć jak zginęli twoi rodzice Tony Stark? Odpowiem ci na wszystkie twoje pytania, powiem prawdę, jeśli tego chcesz, a jeśli będziesz tego chciał to mnie znajdziesz, bo jestem jak cień.- powiedziałam i pochłonął mnie mrok tak jakby.
Była to iluzja, której nauczył mnie master Yuo. Wiedziałam, że zasiałam w miliarderze ziarnko ciekawości. Po około trzech dniach zadzwonił mój telefon. Ciekawiło mnie kto to może być. Może mój były Robbie aka Ghost Rider. Szczerze mówiąc moi znajomi to banda dziwnych ludzi, którzy nie zawsze byli dobrzy, jednak na śmierci Zimowego Żołnierza zależy mi poprostu z zemsty, która powróciła gdy go zobaczyłam. Zemsta to zła cecha, więc postanowiłam póki co nie spotykać się z Avengers. Jednak to nie był znany mi numer.
- Dzień dobry.- powiedziałam.
- Kiedy i gdzie możesz się spotkać?- zapytał znany głos.
Uśmiechnęłam się. Tony Stark okazał się kruchy jak dziewczynka, no ale tak bywa.
- Dwudziesta, klub Grill. Znajdę cię, ale jeśli to podstęp to nic cię przede mną nie uchroni.- powiedziałam i się rozłączyłam.
Zostały mi dobre sześć godzin. Chciałam ten czas spędzić leżąc i oglądając telewizję. Prawdą jest, że jestem leniem pospolitym, ale noc, cienie mnie mobilizują. Kocham kiedy jest ciemno, wtedy prawdziwa ja może się pojawić. Nie miałam jednak przyjemności siedzenia w domu, gdyż umówiłam się że swoją przyjaciółką z dzieciństwa - Sarah. Było ona moja najnormalniejszą znajomom. Do mojej bandy friendasków należy  panna niebezpieczna Quake, pogromca dusz Ghost Raider, nieustraszony adwokat Daredevil, troszkę zwariowana płatna morderczyni Elektra, młody, nerdowaty Peter Parker czyli Spider-Man, świrnięty bohater-złoczyńca Deadpool, szponiasty rosomak Wolverin i oczywiście Sarah. Sarah jest siatkarką, jak dla mnie jedna z lepszych w Stanach, no ale miejsce jakie zajmuje w światowej tabeli o czymś chyba mówi! W wolnych chwilach pomagam jej uczyć się biochemii, gdyż z powodu wyjazdów ma mało czasu na naukę. Biochemia, biotechnologia, inżynieria, informatyka to moje koniki. Związałam włosy w artystyczny nieład, pomalowałam usta błyszczykiem i ubrałam się w luźne jeansy, koszulkę z paski oraz założyłam trampki. Wzięłam torebkę i wsiadłam do swojego samochodu. Umówiłam się z nią w parku. Spotkałam ją niedaleko jeziora. Przytuliłam ją na powitanie. Sarah była ode mnie wyższa, miała, długie, lekko kręcone czarne włosy. Z kobietą rozmawiałam dość długo. Kiedy wróciłam do mieszkania została mi godzina do spotkania ze Starkiem. Wzięłam szybki prysznic. Włosy związałam w perfekcyjnego koka, usta pomalowałam czerwoną szminką, nakreśliłam smoke-eye, nałożyłam czarny cień do powiek. Ubrałam się w czerwoną, bardzo opinającą sukienkę z odkrytymi plecami i założyłam czarne szpilki. Uśmiech zniknął z mojej twarzy.

środa, 21 września 2016

AGENTS OF S.H.I.E.L.D. SEASON 4 EPISODE 1 REVIEW #1

Hej, jak wiecie wczoraj w Ameryce odbyła się premiera pierwszego odcinka naszych kochanych Agentów! Muszę powiedzieć, że jeśli mam czekać na kolejny aż tydzień to nie wytrzymam! Jestem tak ciekawa, że nie wiem. Dobra teraz przejdźmy do ważniejszych rzeczy. Pierwszy odcinek daje nam już kilka odpowiedzi ale jednocześnie stawia nowe. W tej części wszystko może być nie spodziewane. Jeśli ktoś oglądał Zabójczą broń, która jest bardzo stara, jednak sceny walki są bardzo dobrze nakręcone to tu mamy bardzo podobnie, co mi się spodobało. W pierwszym odcinku jest więcej walki niż przez cały sezon 1. Epicko wyszła im zmiana Robbiego w Ghost Ridera, cudeńko! Nie myślałam, że im to tak dobrze wyjdzie, ze względu na koszta. Mam mały niedosyt co do pojazdu, ale może jak będzie się częściej pojawiła to będzie lepiej, bo teraz gdyby nie bazuka nie paliłby się. Początkowo myślałam, że Luna będzie jakiś miłym chłopcem za dnia, a tu bardzo przyjemna niespodzianka! Daisy znana teraz jako Quake nie może używać swoich mocy zbyt często, bo się rozkruszy. Była agentka ma w T.A.R.C.Z.Y wtyczkę! Melinda nie może się pogodzić, że Jemma ma wyższy stopień niż ona. Nowy dyrektor nadal pozostaje tajemnicą. Doktorek Radecliffe wraz z Fitzem będą konstuować coś w rodzaji Ultrona, ale innego w tajemnicy i wbrew zasadą. Twórcy zapewnili, że zobaczymy w tym sezonie romans. Po tym odcinku stawiam na Coulsona i May, Jo-Jo i Macka oraz Daisy i Robbi'ego. Jeden z reżyserów zdradził, że serial ma być również powiązany z Doktorem Strange. Nie dziwie sie, bo scena z duchem i opętaniem to mi przypomina horror i magię. To tyle jak na razie, nie chcę wam zdradzić wszystkiego. Mam nadzieję, że spodobała się wam recenzja. Życzę miłego oglądania.

:::::::: Link do obejrzenia z polskimi napisami :::::::::
http://filiser.pl/serial/agenci-tarczy/s04e01/the-ghost

:::::::: Pytanka ::::::::
Chcecie nadal coś takiego jak rewiev? Co wstawić moi drodzy?

P.S
Pozdrawiam.

poniedziałek, 19 września 2016

Black #2

Obudziłam się w sypialni? Myślałam, że to będzie jakaś obskurna piwnica, krzesło i sznury. Pokój był bardzo ładny. Ściany były białe. Pośrodku znajdowało się ogromne łóżko z baldachimem na którym spałam. Po prawej stronie miałam szafkę, a na niej lampkę. Po lewej stronie znajdowała się szafa. Pomieszczenie zdobiły egzotyczne kwiaty i kryształowy żyrandol. Podeszłam do okna i napawałam się pięknymi widokiem oceanu i ślicznego ogrodu. Miałam wyjście na balkon, jednak było zamknięte. Super, mój plan ucieczki był niewykonalny. Podeszłam do białych drzwi i weszłam do łazienki, która była równie urokliwa. Chciałam otworzyć czarne drzwi, ale te były zamknięte. Wspaniale! Nie miałam co robić, więc położyłam się i zaczęłam płakać. Kiedy usłyszałam kroki, otarłam twarz i rzuciłam się do ucieczki. Mężczyzna złapał mnie za nadgarstek i wykręcił, tak że strasznie mnie bolało. Wręcz wrzucił mnie do pomieszczenia.
- Nie grzeczna dziewczynka.- rzekł.
Uśmiechnęłam się i pokazałam mu środkowy palec.
- Usiądź, pogadamy.- rzekł.
- Od razu mnie zabij.- powiedziałam.
- Nie kuś mnie.- rzekł.
- Bo co?- powiedziałam i uśmiechnęłam się jak małe dziecko.
- Bo to.- rzekł i mnie pocałował.
Tym razem zareagowałam błyskawicznie, a mianowicie uderzyłam go w czułe miejsce. On zaśmiał się.
- Nie ładnie.- rzekł i uderzył mnie w twarz.
Nigdy bym się tego nie spodziewała. Nie zmniejszyło to jednak mojej chęci zdenerwowania go.
- Ale z ciebie dżentelmen.- powiedziałam i potarłam policzek.
- Siadaj.- rzekł ozięble.
Zakręciłam się wokół własnej osi i usiadłam na łóżku.
- Zadam ci kilka pytań.- rzekł.
- Skąd pewność, że odpowiem.- powiedziałam.
Spojrzał na mnie lodowatym spojrzeniem, przez które aż przeszły mnie ciarki. Cała pewność siebie i odwaga mnie opuściła.
- Powiedz mi coś o sobie.- rzekł.
Byłam zdziwiona. Myślałam, że będzie wypytywał o zbroję Iron Mana, a tu takie pytanie. Spóścilam wzrok. Nie lubiłam nic mówić o sobie, to było takie krępujące.
- Co chcesz wiedzieć?- zapytałam.
- Miałaś chłopaka?- odpowiedział pytaniem na pytanie.
Wspomnienia wróciły do mnie jedno po drugim. Ból i strach. Moje włosy zasłoniły twarz tak, że nie było widać łez, które się zbierały w koncikach oczu.
- Tak.- odpowiedziałam, starając się zachować jak najbardziej poważny ton.
- Co robiłaś w Night?- zapytał.
- Chciałam świętować urodziny przyjaciółki, ale to zapewne wiesz.- powiedziałam.
- Czemu nie poszłaś w ślady ojca albo brata?- zapytał.
- Bo tak!! Jestem oryginalna i inna niż wszyscy Starkowie.- powiedziałam, nie krzyknęłam.
- Idź spać, jak przyjdę masz być przebrana.- rzekł.
Miał już wychodzić, jednak postanowiłam zadać mu pytanie, które mnie nurtowało.
- Jak się nazywasz?- zapytałam.
- Grant Ward.- odpowiedział i zamknął drzwi.

Black #1

- Hanna pośpiesz się!- krzyczała Aria.
Uśmiechnięta zeszłam na dół. Moja przyjaciółka właśnie skończyła studia. Strasznie się cieszyłam. Ja podobnie jak mój brat wcześniej zakończyłam naukę. Nie, że ją rzuciłam, tylko skończyłam studia z informatyki w wieku 15 lat. Mój bracho to Tony Stark, a ja jestem jego ukochaną, małą siostrzyczką. Jest pomiędzy nami różnica wieku, ja mam 24 lata, a on 34. Nie pamiętałam zbytnio rodziców, gdyż zginęli gdy miałam 6 lat. Prawie całe dzieciństwo spędziłam z Peggy Carter. Jestem miliarderką, ale nie tak rozpoznawalną jak mój brat. Cenię sobie ciszę, spokój, harmonię i równowagę. Nie przepadam za alkoholem, rozgłosem i imprezami. Czasami bywam w Avengers Tower, ale rozmowa z Mścicieli to nie dla mnie. Wszyscy są tam tacy mili, słodcy, aż mi nie dobrze. Ciekawe czy tak samo by zareagowali, gdybym była normalną dziewczyną? Co do mojego życia uczuciowego. Miałam raz chłopaka, ale okazał się...nie ważne. Jak na razie nie mam ochoty na związek. Mój charakter jest zbliżony do Tony'ego. Jestem czasem złośliwa, pyskata i zadziorna. Kocham moje spokojne życie. Jestem niska i chuda. Mam uwydatnione kobiece atuty. Moja cera jest porcelanowa, mam duże niebieskie jak ocean oczy, mały, zgrabny nosek, gęste rzęsy, różowe, pełne usta. Włosy są falowane, kasztanowe, a kiedy pada na nie światło miedziane.
- Wow.- powiedziała Aria.
Zaśmiałam się i wsiadłam wraz z nią do mojej limuzyny. Chciałam aby ten dzień był wspaniały. Po drodze rozmawiałyśmy, śmiałyśmy i plotkowałyśmy. O 20 byłyśmy w Night, najbardziej ekskluzywnym klubie w Nowym Yorku. Napiłyśmy się wina i poszłyśmy na parkiet. Tańczyłyśmy póki nie pojawił się blondyn, który spodobał się Arii. Ona była typem bardzo kochliwej osoby.
- Leć i się baw.- powiedziałam i sama udałam się do barku.
Jak wspomniałam nie lubiłam alkoholu, co oznaczało to, że szybko się upijałam. Barman nalał mi shota. Zaczęłam się zastanawiać, jakby to było być taka jak mój brat? Ratować innych. To nie dla mnie, nie umiem walczyć.
- Co taka ślicznotka robi tu sama?- zapytał męski głos.
Był on ciepły, ale jednocześnie ostry. Przeszły mnie przyjemne dreszcze. Odwróciłam się i zobaczyłam przystojnego mężczyznę. Był on ode mnie wyższy, bardzo umięśniony. Miał krótkie kruczo-czarne włosy i lekki zarost.
- Nie jest sama, ale z przyjaciółką.- powiedziałam.
- Jednak jej nie widzę.- rzekł.
- Bo poszła do toalety.- powiedziałam.
- Czy zatańczysz ze mną?- zapytał.
Gdyby nie te procenty, które wypiłam zapewne wymśliłabym coś, aby chłopak mnie zostawił, gdyż wydawał się podejrzany, ale się zgodziłam. Mężczyzna chwycił mnie za rękę i razem ruszyliśmy na parkiet. Sześć tańców wystarczyło aby wróciła trzeźwo myśląca Hanna. Chciałam się ulotnić, ale nieznajomy pociągnął mnie w najbardziej ciemnej części sali. Jego ręce spoczęły na moich biodrach. Czułam się skrępowana i przestraszona. Chciałam uciec, ale on złapał mnie za rękę i przygwoździł do ściany. Zaczął całować mnie bardzo brutalnie, potem szepnął mi do ucha:
Jeszcze się spotkamy.
Zostałam sama, zszokowana. Nie wiedziałam co robić. Po chwili namysłu pojechałam do Avengers Tower. Wręcz wbiegłam do środka, prawie przewracając mojego braciszka. Mocno go przytuliłam, a z moich oczu poleciały łzy, których nie chciałam aby on zobaczył. Na początku wesoły Stark, po zobaczeniu mojej twarzy stał się poważny.
- Co się stało?- zapytał.
- To było straszne.- odpowiedziałam i zaczęłam jeszcze bardziej płakać.
Następnie opowiedziałam mu wszystko co się stało, a on przytulił mnie troskliwie.
- To przeze mnie.- rzekł.
- To nie twoja wina. Jesteś najwspanialszym bratem.- powiedziałam.
On się smutno uśmiechnął. Po chwili otworzyły się drzwi i do środka weszli Mściciele.
- Do zobaczenia Tony.- powiedziałam i chciałam wyjść, ale Iron Man złapał mnie za rękę.
- Zostajesz tu Han.- rzekł.
- Nie martw się o mnie. Poradzę sobie jak zwykle sama.- powiedziałam i się uśmiechnęłam kwaśno.
- Jarvis zamknij wszystkie drzwi.- miliarder wydał rozkaz.
- Przestań Tony. Mam dość tego, że myślisz że jestem słaba. Jesteś moim bratem, nie ojcem. Jarvis w tej chwili daj mi wyjść.- powiedziałam i wychodząc zamknęłam z impetem drzwi.
Wszystko we mnie buzowało i dlatego w końcu wykrztusiłam z siebie to co myślę. Pojechałam do domu. Zaczęłam szukać klucza, kiedy poczułam czyjąś rękę zaciskającą się wokół mojej talii. Czułam na sobie oddech napastnika, który pachniał miętą i przeszywał moje ciało. Wiedziałam kto za mną stoi. Mężczyzna odrzucił moje włosy i jego usta spoczęły na mojej szyi. Chciałam krzyczeć, uciec ale byłam sparaliżowana strachem.
- Znów się spotykamy księżniczko.- szepnął mi do ucha.
- Mam nadzieję, że po raz ostatni.- powiedziałam.
On zaczął się śmiać i wstrzyknął mi coś, po czym straciłam przytomność.

sobota, 17 września 2016

...

Co mam dzisiaj albo jutro wstawić?

Recenzja:
Oglądałam trailer 4 sezonu agentów T.A.R.C.Z.Y i muszę przyznać, że nie mogę się doczekać. Podoba mi się strasznie to, że Daisy będzie samozwańczym bohaterem i z tego co widziałam będzie pomagać Ghost Riderowi. Świetna mieszanka. Dodatkowo Mack i Phil mają mało czasu na znalezienie Quake, gdyż jeśli federalni, wojsko itp. ją znajdzie ma rozkaz ją zabić. Fajnie, że jest Quake, Ghost Rider, ale moim zdaniem ci bohaterowie o których mowa czyli Kapitan, Wdowa itp. powinni sie pojawić. Wiadomo, że agenci T.A.R.C.Z.Y to faza Marvela, a jak sepktakulują media w Avengers Infiniti War ma się pojawić aż 60 postaci! Nie wyobrażam sobie, że nie pojawi sie tam May, Coulson albo Skye. W trailerze słyszymy jak ktoś mówi ,, Mówią, że on pali innych, on pali siebie '' i widzimy samochód, który płonie. Mi jak na razie pojazd Ghost się podoba. Agenci T.A.R.C.Z.Y mają mały budżet, ale to wygląda całkiem nieżle. Jednak tęsknie za motorem, ale kto wie czy się nie pojawi. Dalej fura jedzie sama, co może świadczyć, że została użyta moc Robbiego, czyli kiedy jest kościsty i się pali, może kierować samochodem bez wsiadanie do niego. Napis zemsta, który jest na czerwonym tle, dodaje charakter tajemniczości. Ostatnie trzy sezony nie były zbytnio straszne, a walk było mało. Kiedy oglądamy Avengers sceny walki są świetne, mamy czasami moment, że boimy się o bohatera, że coś mu się stanie, są bardziej hmm... ''drastyczne'' i Mściciele nie bawią się tylko strzelają z normalnej broni nie icerów. Następnie widzimy Reyesa zamykającego klape. Mi osobiście odpowiada, że Luna gra tę postać. Ghost Rider i Robbie to dwie inne osoby, inne charaktery, a kto by się spodziewał, że taki ''chłopczyk'' może być winny morderstw?  Dalej widzimy Fitza, które jest przestraszony albo się martwi. Wiadomo, że jego związek z Jemmą poszedł do przodu, a ta dostała posadę dyrektora w dziedzinie technologii nauk, jedocześnie jest blisko z nowym szefem T.A.R.C.Z.T. Po Sokovia Acord i zniszczeniu Hydry, nasza kochana organizacja powraca do łask, ale Coulson podobno nie żyje, dlatego zostaje wybrany nowy dyrektor, a Phill zostaje zwykłym agentem, mam za zadanie pilnować wraz z Mackiem Inhumans, a głównie Daisy. Nowy dyrektor chyba nie polubił Skye, gdyż wydaje rozkaz złapania albo jej zabicia. Swoją drogą bardzo chciałabym, aby nasi drodzy Mściciele dowiedzieli sie, że Coulson żyje. Następnie widzimy Macka i tego pana o którym mówiłam zdziwionych w jakimś magazynie, czyżby zobaczyli pana G? Otwierają klapę w ciężarówce, a środek jest pokryty czymć czerwonym, zapewne krwią. Następnie pojawia się Johanson przestraszona, w miejscu pełnym ognia. Jak wiemy z tych 4 minut pierwszego odcinka znaleziono w Los Angeles kilka ciał. Wszystkie popażone i mające ślady łańcucha. Świadek twierdzi, że to robota Quake, możliwe że w tym momancie Daisy poznała Robbie'ego. Potem widzimy człowieka przypiętego łańcuchami, na którego jedzie Ghost Rider. Co do Melindy to ma za zadanie trenować oddział nowych agntów, raczej jednostki. Ten sezon będzie bardziej brutalny, kraway i z dreszczykiem. Premiera w USA to 20 września, czyli już we wtorek. Nie mogę się doczekać.
Co myślicie o recenzij? Chcecie takich więcej?

środa, 14 września 2016

You do not own me #2

Spoczynek to nie dla mnie, ja kocham adrenalinę bazującą w moich żyłach, wiatr we włosach i igranie ze śmiercią. Chyba tylko dlatego zgodziłam się pomagać T.A.R.C.Z.Y. Wyszykowana poszłam do umówionego miejsca. Tym razem była to ślepa uliczka? Nie no Coulson ty chyba sobie ze mnie żartujesz. Ludzie nie jestem aż tak kiepska! Przekręciłam oczami. Wzięłam rozbieg, wskoczyłam na kontener, a z niego na dach. Było to idiotyczne, gdyż rana zaczęła mnie piekielnie boleć. Na mojej twarzy pojawił się grymas. Taka mała blizna. Po jakimś czasie ból przeszedł. Spędziłam trochę czasu z Bartonem, dlatego lubię obserwować wszystko z góry. On i Natasha mnie trenowali, jednak to z Clintem miałam lepszy kontakt. Nikt nie pojawiał się przez dobre dwadzieścia minut. Jak dla mnie to przesada, nawet SMS-a nie dostałam. Postanowiłam sobie stamtąd pójść. Nie jestem byle kim, aby mnie tak traktować. Mój charakter to połączenie Romanoff, Tony'ego i Steve. Bardzo pokręcona mieszanka. Znalazłam się na ziemi. Chodziłam po parku, który był niedaleko bez celu. Potrzebowałam towarzystwa, nienawidziłam ciszy. Wzięłam telefon i wybrałam pierwszy lepszy numer, jak się potem okazało zadzwoniłam do Granta. Uśmiechnęłam się. Umówiłam się z nim przy jeziorze. Byłam wcześniej. Trochę zmęczona usiadłam na ławce. Zamknęłam oczy i starałam się wsłuchać w odgłosy natury. Po chwili poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu. Złapałam osobnika za dłoń i przewróciłam. Samoobrona była dla mnie czymś normalnym, jednak tym razem nie była to Hydra, a Ward. Pomogłam mu wstać.
- Nic ci nie jest?- zapytałam.
W moim głosie można było wyczuć troskę. Bądź co bądź naprawdę polubiłam Granta. Wydawał mi się taką szczerą i godną zaufania osobą.
- Nic się nie stało.- rzekł, uśmiechając się.
Usiadł koło mnie i zaczęliśmy rozmawiać.
- A tak wogóle gdzie pracujesz?- zapytałam.
- Jestem architektem.- odpowiedział.
Uśmiechnęłam się przyjaźnie.
- Nigdy bym nie zgadła.- rzekłam.
- Grasz w tenisa?- zapytał.
- Cóż mam dwie lewe ręce co do tenisa. Jedyne co potrafię to różne techniki walki, strzelectwo, gimnastykę.- odpowiedziałam.
- Masz ochotę kiedyś zagrać?- zapytał.
- Może. Miałeś akurat przerwę, że mogłeś się ze mną spotkać.- odpowiedziałam.
- Dzisiaj miałem wolne, a jak tam szukanie roboty?- zapytał.
- Bardzo dobrze. Nie to kłamstwo.  Chciałam pomagać T.A.R.C.Z.Y. ale mnie wystawili.- powiedziałam.
- To dobrze, jesteś dla nich za dobra. Co myślisz o Hydrze?- zapytał.
Posmutniałam. Był to dla mnie bolesne, mówienie jak i wspominanie. Grant chyba to zauważył, bo położył rękę na moim ramieniu.
- Jeśli nie chcesz to nie mów.- rzekł.
- Przepraszam. Czasami nawet najtwardszy człowiek może się załamać. Moje życie nigdy nie było kolorowe, a osoby które sprawiały, że nabrało barwy, już nie ma.- powiedziałam.
Z Grantem bardzo miło mi się rozmawiało. Podniósł mnie na duchu. Zaczęłam coraz bardziej go lubić. Stał się dla mnie kimś więcej niż znajomym, przyjacielem. Na świecie mało jest osób szczerych i prawdziwych. Kiedy się ściemniło mężczyzna odprowadził mnie do domu. Był to miły gest, zrobiło mi się ciepło na duszy. Chłopak pocałował mnie na dowidzenia, zarumieniłam się. Pożegnałam się i weszłam cała w skowronkach do domu. Ward działał na mnie dobrze. Niestety w mieszkaniu spotkała mnie niemiła niespodzianka, a mianowicie Coulson.
- Ładnie to tak nachodzić grzeczne i słodkie dziewczynki.- powiedziałam.
- Chciałem osobiście przeprosić, że się nie pojawiłem. Mam nadzieję, że nadal chcesz z nami współpracować.- rzekł.
- Może tak, może nie. Narazie spróbuję i zobaczę co i jak.- powiedziałam.
- Zgoda.- rzekł.
Wraz z nim pojechałam do siedziby T.A.R.C.Z.Y. Tam patrzyli na mnie jak na największy cud albo dziwactwo świata. Poszliśmy do pokoju, gdzie miałam poznać współpracowników.
- Dany poznaj Daisy Johnson - pokazał na dziewczynę o krótkich włosach - Melinde May - pokazał na starszą Azjatkę - Bobbi Morse - pokazał na blondynkę o długich włosach - Jemma Simmons - pokazał na krótkowłosą blondynkę - Leo Fitza - pokazał na niskiego faceta o jasnych włosach - Macka - pokazał na ciemnoskórego mężczyznę - oraz Lance Huntera. - rzekł.

...

Przepraszam, że mało jak na razie tutaj wstawiłam i na Samequizy, ale szkoła i olimpiady, do tego miałam operację albo zabieg we wtorek i cały dzień zmarnowany. Mam remoncik i jak na razie nie mam jak wejść na kompa, bo net mi nie działa. Wszystko piszę na telefonie dlatego mogą być błędy. Napewno pojawi się She Wolf, Lost Princess, You do not own me, NieZwykła i może coś jeszcze. Pozdrawiam moi drodzy.

poniedziałek, 12 września 2016

Game of Thrones #11

Spędziłam już kilka dni w Czarnym Zamku. Głównie czas spędziłam z Tyrionem. Jon trenował, a pewien wredny człowiek ser Allister Thorne nie pozwalał mi się zbliżać do Snow. Działał mi na nerwy. Wszyscy patrzyli na mnie jak na jakiś cud. Byłam ładna m, jednak nie aż tak, jak dla mnie. Mężczyźni uważali mnie za ślicznotkę, ale to nie wygląd się liczy, a charakter. Po drugie byłam jedyną dziewczyną i najważniejsze księżniczką. Rzadki okaz w Nocnej Straży. Stary Niedźwiedź nie miał jak na razie dla mnie czasu, ale wiedział jakie mam podejście i że jestem normalną arystokratką. Dostałam własną komnatę w Wieży Królewskiej. Była ona nieduża, ściany były wykonane z cegieł. Kominek był ogromny, dzięki czemu było ciepło. Łóżko było podwójne wykonane z drewna. Miałam idealny widok na Mur. Był on przepiękny, ale niestety Mormont określił, że to dla mnie niebezpieczne tam wchodzić i prawie wogóle nie wychodzę ze swojej komnaty. Stęskniłam się za Jonem. Ostatni raz widziałam go gdy był wściekły, że nie może jechać z wujkiem. Starałam się go pocieszyć i podnieść na duchu, ale on mnie odtrącił. Bolało mnie to strasznie, ale po części to rozumiałam. Trochę się obraziłam, jednak nie chciałam tego po sobie pokazać. Ubrałam się w spodnie, niebieską sukienkę z wcięciem w dekolcie. Założyłam buty i zrobiłam lekki make-up. Włosy spięłam w koka. Zeszłam do jadalni. Jon siedział sam w cieniu i raczej nie chciał z nikim rozmawiać. Nie widziałam nigdzie Ducha jak i również Diwony. Przyzwyczaiłam się do tego, że kiedy zbliża się noc zazwyczaj się pojawia. Podeszłam do kucharza Trzypalcego Hoba. Zdziwiony nałożył mi jakiejś papki. Ludzie to jedli, więc nie powinno mi to nic zrobić. Uśmiechnęłam się do niego. Usiadłam koło dwóch chłopaków. Byli równie zdziwieni co kucharz.
- Nazywam się Aria.- powiedziałam i wyciągnęłam do nich rękę.
Pierwszy przełamał się niższy mężczyzna o ciemnych włosach.
- Pyper, ale mów mi pani Pyp.- rzekł.
- Miło mi cię poznać  Pyp. Proszę mów mi po imieniu, nie lubię tych głupich tytułów.- powiedziałam.
Podejrzanie spojrzał na mnie wyższy i barczysty mężczyzna. Miał gęstą brodę.
- Grenn.- rzekł, krótko.
Nie interesowało mnie co zrobili, kim byli. Po wstąpieniu do Nocnej Straży zapominało się o takich rzeczach. Rozmawiałam długo z mężczyznami. Byli mili, ale Green był troszkę głupszy. Jednak była to miła odmiana jak dla mnie.
- Co myślisz o Jonie Snow?- zapytał Pyp.
- Moim zdaniem uważa się za jakiegoś pana, a nas za chołote. Cały czas nas obija.- odpowiedział Green.
- Nie mówcie o nim źle to dobry człowiek.- rzekłam.
Po chwili wyszłam z jadalni i udałam się do Tyriona. Trochę się z nim pośmiałam. Chciałam poszukać wilkora, ale za to zobaczyłam Jona. Moje serce zaczęło szybciej bić. Uśmiechnęłam się. Oparłam się o ścianę i przyglądałam się mu. Mój uśmiech po chwili znikł, gdy słowa Żubra okazały się prawdą. Rozumiem, że trudno jest z początku przebywanie z prostymi ludźmi, ale nie aż tak. Mój humor jeszcze bardziej popsuł Thorne. Zauważył mnie i zaczął krzyczeć.
- Słuchaj, jeśli jeszcze raz zabronisz mi tu przyjść to przysięgam, że obudzisz się bez języka i oczu.- powiedziałam i pstryknęłam go w nos.
Umiem być wredną, gdy tego chce. Jestem kobietą o wielu twarzach. Mężczyzna zrobił się czerwony jak burak i odszedł. Uśmiechnęłam się i podeszłam do moich nowych znajomych. Po rozmowie wróciłam do komnaty. Gdy nadeszła noc pod osłoną zmierzchu weszłam na Mur.

niedziela, 11 września 2016

...

W jakiej kolejności wstawić GoT, She Wolf i Warrior. Co chcecie z kategorii Marvel?

Detective #7

Po kilku minutach Leo i Simmons dali mi odetchnąć.
- Ale wypiękniałaś.- rzekła Jemma.
- Dziękuje, ale nadal przypominam moim zdaniem potwora z Lochnes. Nie żartuje, jestem ładniutka.- powiedziałam.
- Tak się cieszymy, że wróciłaś.- rzekł Leo.
Speszony mnie objoł. Pokręciłam głową i go mocno objęłam.
- Jak Daisy wróci to zabierze cię całą dla siebie.- rzekła Jemma.
Uśmiechnęłam się. Od tak dawne nie miałam banana na twarzy.
- A zapomniałam wam przedstawić Wandy Maximoff. Wandzia to Jemma i Leo.- powiedziałam.
- Hej. O jejku to ty jesteś tą sławną Witch!!!- krzyknęła.
- Zostawie cię im. Są spoko. Nie obrażajcie się, ale jestem zmęczona i muszę odpocząć.- powiedziałam i im pomachałam.
Zamyślona szłam w kierunku sali treningowej, gdy na kogoś wpadłam. Moja twarz spotkałaby się z ziemią, ale ktoś mnie złapał. Szybko stanęłam na własne nogi.
- Przepraszam.- rzekł Steve.
- Nic się nie stało zamarznięty dziadku.- powiedziałam.
On się smutno uśmiechnął. Nie był wesoły, coś go trapiło. Przez tyle lat nie byłam uśmiechnięta, ale teraz miałam świetny humor.
- Szukasz kogoś?- zapytałam.
- Nie, chciałem iść na siłownię.- odpowiedział.
- Zaprowadzę cię.- rzekłam.
Przez całą drogę panowała cisza. Z Kapitanem ćwiczyłam jakieś dwie godziny. Czyżby moje życie miało nabrać kolorów i nie być szare i ponure? Usiadłam na ławeczce koło Rogersa.
- Co się stało?- zapytałam.
- Myślałem, że Bucky nie żyje, ale okazał się, że jest inaczej. Walczyłem dla niego, straciłem po części przyjaciela, czyli twojego ojca. Barnes jest teraz gdzie indziej. Dowiedziałem się, że Coulson żyje.- odpowiedział.
- Wszystko będzie dobrze.- rzekłam.
- Czemu zawsze jesteś wredna?- zapytał.
Który raz już to słyszę.
- Nie jestem wredna tylko ostra, a Tony działa mi na nerwy. Nie ufam poprostu każdej osobie. Kiedy przyjechaliście okazało się, że moja przyjaciółka nie żyje.- odpowiedziałam.
Rozmawiałam z nim jeszcze jakiś czas. Był nawet miły. Wracałam do domu, gdy ktoś pociągnął mnie za rękę. 

Lost Princess of Walhallia #6

- Miło mi cię poznać Loki, ale mogłeś mnie ładniej przywitać.- powiedziałam.
- Jak się nazywasz śmiertelniczko?- zapytał, uśmiechając się.
Facet mam już 1600 lat jak nie więcej. Uśmiechnęłam się również. Chwila, chwila to chyba As.
- Jessica mój drogi Asie.- powiedziałam.
Mężczyzna złapał mnie w talii i zmusił do patrzenia w oczy. Były one koloru chłodnego błękitu, przypominały mi ocean. Widziałam tam iskierkę chytrości i wesołości, które były jak fale. Gdzieś w głębi można było dostrzec ból i cierpienie. Po chwili zobaczyłam, że stary i obskurny pokój zmienił się w piękną komnatę w odcieniach złota i zieleni. Byłam zachwycona ale nie okazałam tego po sobie. Mężczyzna wziął mnie za rękę i wrzucił do pokoju. Ze złości chciałam uderzyć go twarz, jednak on złapał moją dłoń i objął od tyłu, tak że nie mogłam się ruszać
- Nie ładnie podnosić na mnie ręki. Następnym razem cię ukarze.- rzekł i mnie zostawił.
Jak mniemam zostałam w swojej celi. Udawanie kruchej osóbki było bardzo trudne. Położyłam się na łóżku. Miałam niezwykłe warunki jak na zakładniczkę. W tym Lokim coś było coś tajemniczego. Przy nim moje moce nie wariowały, a przeciwnie były spokojne. Nie wiem kiedy usnęłam. Znowu miałem dziwny sen. Widziałam Kapitana Amerykę i boga kłamstw wchodzącego do jakiegoś pomieszczenia, walczyli o coś. Po chwili Thor źle wymierzył cios i zabił ich. Nagle ujrzałam siebie zalaną łzami. Weszłam do...ognia i nie spłonęłam, a moje oczy, usta przybrały czarny jak noc kolor. Wokół mnie latały smoki. Obudziłam się zalana potem. Nie mogłam dłużej tam być, te wszystkie wizje mnie przytłaczały. Wzięłam głęboki wdech i się teleportowałam.

...

Kolejne opowiadanie czyli Detective i Lost pojawią się do wtorku. Pozdrawiam i życzę miłego tygodnia w szkole.

sobota, 10 września 2016

She Wolf #4

Czym sobie zasłużyłam na taki los? Co tak bardzo przeszkadza Robertowi w sporze między Lannisterami z Casterly Rock, a Starkami z Winterfell? Drapieżniki zawsze walczą o przetrwanie, a jelenie to ich pokarm, drogi Baratheonie. Gdy tylko wstałam spotkałam Jaime. Widocznie wziął sobie przestrogi Króla, które mówił mu całą drogę powrotną, do serca. Po chwili zobaczyłam na jego twarzy uśmiech. Miał jakiś powód do śmiechu? Nie lubiłam tajemnic, a to mi ją pachniało. Nie to nie była tajemnica, a raczej sekret. Nie obchodziło mnie to wogóle, więc posłałam mu chłodne spojrzenie na powitanie. Mam starać się być miła, jednak to niewykonalne. Ruszyłam przed siebie. Pragnęłam spokoju i samotności. Chciałam usiąść pod drzewem sercem, oczyścić umysł, a potem spędzić czas z Jonem, Robbem i Branem. Do momentu ruszenia w dalszą drogę nie mogę ruszyć się bez Jaime. Nagle poczułam rękę na moim ramieniu. Przeszły mnie ciarki na samą myśl jaki osobnik miał czelność to zrobić. Walnęłam go w klatkę piersiową, jednak go to nie zabolało bo miał na sobie złotą, nie pozłacaną zbroję, niestety moja ręką bolała mnie strasznie. On się uśmiechnął zadziornie. Czyli ujawnił swoją prawdziwą naturę. Kusiło mnie aby przywalić mu w te piękne ząbki.
- Może pocałować cię w rączkę pani?- zapytał, śmiejąc się.
- Tak ci się podobam Lannister?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie drwiąco.
- To nie mnie się dziewczyny podobają, a ja im.- rzekł uśmiechając się.
- To widzisz mi się nie podobasz.- powiedziałam.
- Każda ulegnie moim wdziękom.- rzekł.
- Ja jestem wyjątkowa w takim razie.- powiedziałam.
- Bo ci uwierzę.- rzekł.
- Ohhh mam ci dość.- powiedziałam.
- Narazie działam na twoje na nerwy, a potem na serce.- rzekł.
Podeszłam do niego. Spojrzałam mu w oczy, były przepiękne, uspokajające z figlarną nutką.
- Śnij dalej.- powiedziałam i walnęłam go w twarz, tak że został czerwony ślad.
Mężczyzna uśmiechnął się. Jak pragnęłam sprawić, aby ta mina znikła mu z tej ślicznej twarzyczki. Zapewne doszło by do większych rękoczynów, gdyby nie measter.
- Czego?- zapytałam, wściekła.
- Lady się tak nie wypowiada.- szepnął Jaime.
- Lis pani.- rzekł measter i wręczył mi pismo.
Było w nim napisane to co poprzednio. Zacisnęłam pięści i uderzyłam nią w metal. Pisnęłam z bólu. Lannister podszedł do mnie.
- Drugi raz w ciągu dnia uderzyłaś w coś ręką i omal jej nie złamałaś.- rzekł.
Nie przejęłam się jego komentarzem i ruszyłam po ogień. Dotknęłam go przez przypadek, ale jakimś cudem się nie popażyłam albo byłam umknęło mi to. Spaliłam list. Były to czcze groźby i mój ojciec nie mógł się o nich dowiedzieć. Wybiegłam z namiotu i zaczęłam biec przed siebie. Potrzebowałam samotności tak jak powietrza. Znalazłam się na polanie i zobaczyłam Joffreya mierzącego mieczem w Arye. Złość we mnie kipiała. Już chciałam ździelić go w głowę i wrzucić do wody, ale ser Jaime mnie złapał za ręce i uniemożliwił ruch. Był silny, a ja bez zbroi słabsza. Starałam się wyswobodzić, ale po chwili przestałam. Odgarnął włosy z mojego czoła i założył je za ucho, do którego szepnął.
Oj kochana nie chcesz kłopotów.

Autorka
Opublikowałam to dawno na blogu, ale okazało się, że jakimś cudem tego nie ma, więc wstawiam jeszcze raz. Pozdrawiam.

Co wstawić?

Co wstawić moi drodzy?

czwartek, 8 września 2016

Lost Princess of Walhallia #5

Ogień, ogień, wszędzie ogień. Pośrodku byłam ja. Płomyki dotykały mojego ciała, ale nic mi się nie stało. Wokół mnie latały smoki. Moje oczy i usta były czarne. Nagle pojawił się ten siwy dziadek z wizji, który klęczał przede mną. Byłam tam ciałem, ale nie duchem.
- Berło Odynie!!! Stoisz przed władczynią.- powiedziałam. 
- Trzeba było cię zabić, a nie słuchać się Hel.- rzekł.
Nie dowiedziałam co się stanie, gdyż się obudziłam. Nie miałam bardzo, ale to bardzo długo snów co było dziwne. Cóż jestem dziwactwem, więc się nie przejęłam. Ubrałam się w jeansy, czarną hiszpankę oraz założyłam trampki. Lekko się pomalowałam, włosy spięłam w koka.
Postanowiłam zjeść coś na mieście. Do torebki włożyłam portfel. Wyszłam z hotelu. Włochy były piękne. Budynki wykonane w stylu gotyckim, romańskim, renesansowym i nie tylko. Czułam się nie jak w wielkim mieście technologii, a stolicy starożytności Imperium Romana. Słynne Vini, vidi, vici Juliusza Cezara, idealnie określało atmosferę tego miejsca. Ominęłam łuk pierwszego cesarza Oktawiana Augusta. Wolałam być na obrzeżach, a nie w centrum. Jakbym chciała być władcą. Wróć. Ja nie chcę rządzić czymkolwiek. Przyspieszyłam kroku. Skręciłam w małą, ciemną uliczkę podobna do Via Apia. Zapowiadał się normalny dzień. Myślałam tak póki ktoś mnie nie złapał od tyłu i zakrył ręką usta. Fala strachu i niepewności mnie zalała. Mogłabym użyć mocy, jednak nieznajomy trzymał moje dłonie bardzo mocno. Po chwili wrzucił mnie jak worek po kartoflach do jakiegoś pomieszczenia. Był to poważny błąd z jego strony. Wstałam i wtedy zobaczyłam napastnika. Był wysoki, miał kruczo-czarne włosy i twarz, którą skądś kojarzyłam. Starałam się przypomnieć, jednak nie dałam rady. Moja odwaga urosła. Co śmiertelnik może mi zrobić? Mężczyzna podszedł do mnie i spojrzał w moje oczy.
- Czego ode mnie chcesz?- zapytałam.
- Będziesz moją przynętą na Avengers.- odpowiedział.
- A co ja wyglądam jak dżdżownica? Jestem mniej segmentowana.- powiedziałam, uśmiechając się.
- Pyskata lubię taki.- rzekł i odgarnął włosy z mojej twarzy.
Koleś mnie zaciekawił, więc dałam mu myśleć, że jestem krucha.
- Co chcesz od Mścicieli?- zapytałam.
- Zemsty.- odpowiedział.
- Jesteś głupi, ja nic dla nich nie znaczę.- powiedziałam.
- Mylisz się, wpadłaś w oko Kapitanowi.- rzekł i złapał mnie w talii.
Na początku chciałam mu przywalić, ale to nie pomogłoby nikomu. On nadal uważał mnie za normalną.
- Jak się nazywasz?- zapytałam.
- Loki.- odpowiedział.

wtorek, 6 września 2016

poniedziałek, 5 września 2016

...

Nie wiem czy dam radę coś napisać, jestem zbytnio zmęczona.  Pozdrawiam i życzę miłego tygodnia.

niedziela, 4 września 2016

...

Hejo. Co mam wstawić?

Detective #6

Po około godzinie był nad nami BUS, czyli coś w stylu helicarierca. Uśmiechnęłam się i kazałam Starkowi się zatrzymać. Dziwiło mnie czemu agenci T.A.R.C.Z.Y nie użyli paneli retrowizyjnych, ale może dostali zgodę na lot. Podeszłam w kierunku tego transportera dosyć szybkim krokiem. Po chwili drzwi się otworzyły. Wyszła Bobbi Morse znana jako Mockingbird oraz Hunter jej męż, chyba już były, ale z nimi to nikt nie nadąrzy. Kobieta się uśmiechnęła i mnie przytuliła.
- Tak bardzo tęskniłaś za mną?- zapytałam, odrywając się z uścisku.
- Za twoim wrednym gadaniem, docinkami i taak za tobą. Ogłaszam ci, że Coulson załatwił, że Ross zapomnia, że tam byłaś.- odpowiedziała.
- Jakim cudem? Tak bardzo spodobałam się generałowi? Wiem, że jestem piękna i wogóle, ale ja i on to nie wyjdzie.- powiedziałam, śmiejąc się.
- Zrobiłaś wiele dla kraju, a Coulson ma na każdego haka.- rzekła.
- Ej, Bobbi nie zabieraj jej całej dla siebie. No chodź mała, do wujka Huntera.- powiedział Lance, uśmiechając się.
Podeszłam do niego i walnęłm go łokciem w żebra, ale nie z całej siły. Trochę go to bolało, ale nie miałam ochoty przepraszać. To był taki kumpelski czyn. Potem go również przytuliłam i pocałowałam w policzek. Umiem też być miła, czasem.
- I co wujku powiesz na to?- zapytałam.
- Że jesteś jędzą, ale moją ulubioną jędzą.- odpowiedział.
- A co z moim ojcem i jego nudną bandą?- zapytałam.
- Spokojnie Isabelle, wszystkim się zająłem.- odpowiedział, znany mi głos.
Podbiegłam i przytuliłam Phil Couslona. Był on moim przyjacielem, namiastką ojca i mentorem.
- Co do cholery tu robisz Coulson? Loki cię zabił co oznacza, że nie żyjesz.- powiedział Tony.
- Potem to wytłumaczę. Izz możesz zabrać pannę Maximoff do reszty?- zapytał nowy dyrektor T.A.R.C.Z.Y.
- Oczywiście Wanda chodź ze mną.- odpowiedziałam.
Co z tego, że nie był moim szefem? Szanowałam go. Teraz zauważyłam, że dziewczyna jest speszona. Miała ona bowiem spokojniejszą naturę. Zależało jej na przyjaciołach, bracie i na pomocy innym. Przeszła ona wiele. Wstydziła się tego, że współpracowała z Hydrą i Ultronem. Na znajomych była bardziej otwarta. Gdy podeszła do mnie, uśmiechnęłam się. Isabelle Stark ma serce! Bobbi i Hunter musieli zostać.
- Zawsze jesteś taka sztywna?- zapytałam.
- A ty taka wredna?- odpowiedziała pytanie na pytanie.
Czyli Wandzia ma charakterek i pazurki, a myślałam że to takie małe lwiątko co umie zrobić krzywdę, ale jest nieśmiały i słodki. Lubię już trochę.
- Nie bój się, moi znajomi są spoko i nic ci nie będzie.- powiedziałam, miło się uśmiechając.
Bardzo pewna siebie, weszłam do laboratorium. Tam zostałam Fitza i Simmons, który się wręcz na mnie rzucili. Dawno nie czułam się jak miś, którego wszyscy kochają i go tulą. Nie mogę się doczekać mojej dalszej historii z agentami T.A.R.C.Z.Y i Avengers. To będzie lato mojego życia. 

Game of Thrones #10

- Ty to z każdym się dogadasz.- rzekł, już nieco spokojniejszy.
- Ludzie są jak książki, niektórzy mają piękną okładka, a inni stare, niezachęcające. Łatwo jest "przeczytać" człowieka jak się go obserwuje i pozna.- powiedziałam.
- Powoli mam dosyć twojego mądrego mówienia.- rzekł, uśmiechając się.
- Mówię tak bo ty nic nie wiesz Jonie Snow.- powiedziałam i poszłam w kierunku Benjena. Usiadłam obok niego.
- Czyżby mój drogi bratanek cię zdenerwował?- zapytał.
- Nie, poprostu...chciałam porozmawiać.- odpowiedziałam.
- O co chodzi?- zapytał.
- Boię się o Jona, że popełni błąd składając przysięgę. On myśli, że będzie tam bardzo dobrze traktowany jako bękart lorda Eddarda. O nie wie, że tam będzie na tym samym poziomie co zwykły bandyta.- odpowiedziałam.
- To miłe, że się o niego martwisz, ale musimy popełniać błędy. Nawet takie których nie da się cofnąć.- rzekł.
- Łatwo się mówi, ale ból, smutek pozostanie nadal nawet pod koniec życia. Nie chcę, aby czegokolwiek żałował. Jon jest dla mnie ważny, jak nie wielu normalnie ze mną rozmawia i traktuje mnie jak zwykłą osobą. On, Robb i Tyrion to jedyne osoby na których mogę polegać.- powiedziałam.
- Nie zakochałaś się w nim? Wyglądacie tak uroczo razem.- rzekł.
- Jeszcze jedna osoba będzie sugerować, że zakochałam się w Snow, to przysięgam nie wytrzymam. To mój PRZYJACIEL.- mocno zaakcentowałam ostatnie słowo.
- Jak mówisz księżniczko.- rzekł.
Przewróciłam oczami i ruszyłam przed siebie. Kiedy ochłonełam miałam ochotę przytulić się do Diwony, ale znowu poszła polować z Duchem. Od momentu przyjazdu na północ stała się dziksza. Zauważyłam Jona i Tyriona. Miałam wrażenie, że ten pierwszy rzuci się na biednego Lannistera. Podbiegłam do nich. Musiałam wyglądać komicznie biegnąc w opcisłej sukience.
- O co tu chodzi?- zapytałam.
Nikt mi nie odpowiedział. Czy oni aż tak się mnie boją? I dobrze, bo nie chce aby moi przyjaciele się kłócili. Spiorunowałam ich wzrokiem.
- Mówcie przed księżniczką Mystriell, teraz.- powiedziałam, zła.
- Tyrion stara się mi powiedzieć, że muszę przyjąć do swojej wiedzy, że jestem bękartem, bo świat tego nigdy nie zapomni. Rozmawialiśmy już wczoraj w nocy.- rzekł syn Neda.
Rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas, kiedy przyjechał Brat z Nocnej Straży. Przedstawił się jako Yoren. Nie sprawił wrażenia zbytnio miłego. Jego strój pokryty był chyba pleśnią. Nie chciałabym aby Jon skończył jak on. Wraz z nim była dwójka gwałcicieli. Mój przyjaciel stanął przede mną w obronnym geście. Było to słodkie, ale bez sensowne. Czy wszyscy mężczyźni myślą, że kobiety są słabe? Przecież wygrałam walkę ze Snow, no cóż widocznie płeć przeciwna musi czuć się potrzebna. Uśmiechnęłam się i położyłam rękę na jego ramieniu.
- Mój rycerzu, czy uważasz mnie za tak słabą?- zapytałam.
- Widzisz Jon to jest Nocną Straż.- odpowiedział Tyrion zamiast mego przyjaciela.
Ten zacisnął usta, odwrócił się napięcia i ruszył przed siebie. Zastanawiałam się czy zanim biec czy zostać tutaj. Zdecydowałam się na pierwszą opcję. Dogoniłam go w lesie. Złapałam go za rękę i przekręciłam tak by patrzył mi w oczy. Zawsze łatwiej było mi się porozumieć, zrozumieć drugą osobę i wyczytać jej emocje, gdy patrzyłam w oczy. Podobno to właśnie one są zwierciadłem duszy. U niego widziałam ból i smutek.
- O co chodzi?- zapytałam, choć domyślałam się co go martwiło.
- Tyrion ma rację.- odpowiedział i spuścił głowę.
Słowa by nic tu nie dały. Uśmiechnęłam się smutno i go przytuliłam. Wiedziałam, że potrzebuje samotności, więc odeszłam. Przechodziłam koło nowych rekrutów, którzy mieli związane ręce. Mówili nie poprawne rzeczy do mnie, więc przywaliłam im. Położyłam się spać. Po mojej głowie krążyły dwie myśli: gdzie się podziewa Rose i co z Jonem. Zapomniałam wypić mojej mikstury, aby nie mieć snów. Miałam koszmar, ale inny niż ten z Mystriell. Jakieś cienie szeptały mi: Kłamca, on to kłamaca. Gdy miałam dowiedzieć się o kogo chodzi obudziłam się. Ubrałam się i wsiadłam na konia, wraz z resztą zaczęłam galopować w kierunku Czarnego Zamku. Kiedy zobaczyłam Mur, byłam mile zaskoczona.
- Ciekawe jak będzie.- rzekł Snow.
Uśmiechnęłam się i powiedziałam:
Nic nie wiesz Jonie Snow.

(Nie)Zwykła #6

Mała uwaga, zmieniłam narrację, ale mam nadzieję, że się wam nadal będzie podobać.

Wstałam o godzinie ósmej. Nie miałam aktualnie ani wywiadów ani misij, więc mogłam sobie pozwolić na taką przyjemność jak dłuższe spanie o godzinkę. Byłam rannym ptaszkiem, ale jak każdy czasem potrzebuję więcej snu. Włosy spięłam w kitkę. Zrobiłam lekki make-up. Ubrałam się w luźną, białą bluzkę, czarny sportowy biustonosz, legginsy oraz założyłam trampki. Zeszłam na dół, gdzie spotkałam Natashę i Bannera. Wydawało mi się, że ze sobą flirtują. Zrobiłam sobie kawę i do nich podeszłam.
- Cześć.- powiedziałam.
- Hej.- odpowiedzieli.
Bruce był bardzo speszony i szybko udał się do laboratorium. Uśmiechnęłam się.
- Wy razem?- zapytałam.
- Niestety nie.- odpowiedziała.
Mój kontakt z Tashą był bardzo dobry, bo byłyśmy jedynymi dziewczynami w teamie. Chwilę porozmawiałyśmy o babskich sprawach, kiedy przeszło na Avengers.
- Moim zdaniem nie potrzebujesz już treningów. Wogóle nie potrzebowałaś.- rzekła.
- Jeszcze jeden mi nie zaszkodzi, a po drugie treningi czynią z nas mistrzów.- powiedziałam.
- Ciekawe co będziemy robić przez ten wolny czas.- rzekła.
- Możemy korzystać z życia.- powiedziałam, uśmiechając się.
- Czyli?- zapytała.
- Ja jadę na miasto, wybierasz się ze mną?- zapytałam.
- Czemu nie.- odpowiedziała, a mój telefon zadzwonił.
Natt wzięła na głośnik.
- Czy dodzwoniłam się do Alison May?- zapytała jakaś kobieta.
- Kto mówi?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Agentka Jemma Simmons z T.A.R.C.Z.Y.- rzekła.
- Jesteś wraz z moją matką w zespole, czego chcesz?- zapytałam.
- Ją i resztę porwała Hydra, są w siedzibie Cyberteku. Pomyślałam, że może chcesz o tym wiedzieć.- powiedziała, a ja się rozłączyłam.
- Przepraszam Tasha, ale muszę coś załatwić.- powiedziałam i pobiegłam do swojego pokoju.
Co z tego, że Melinda mnie tylko krytykował i była w stosunku  do mnie wredna, to nadal moja matka. Założyłam swój strój, a dokładniej kostium ( podobny do tego co miała Daisy w 3 sezonie ), rękawiczki oraz buty na koturnie. Wzięłam broń i niezauważona wyszłam z siedziby Avengers. Wiedziałam, gdzie mam jechać bo Cybertek bardzo rzuca się w oczy. Zaparkowałam niedaleko. Działałam tak samo jak Stark impulsywnie, bez planu. Odbezpieczyłam broń. Poszłam na tyły, wzięłam rozbieg i przeskoczyłam przez metalowy płot. Wylądowałam robiąc fikołka. Podeszłam do ochroniarza i uderzyłam go tak w głowę, że nie wstał. Zabrałam jego kartę m. Otworzyłam sobie nią drzwi. Zaczaiłam się na pierwszego naukowca i przystawiłam mu nóż do gardła.
- Gadaj gdzie są agenci T.A.R.C.Z.Y.- powiedziałam.
On mi wszystko ładnie wyśpiewał. Naukowcy bardziej się bali niż zwykli szturmowcy. Uderzyłam go w głowę tak, że również stracił przytomność. Zejście do pokoju gdzie ich przetrzymują zajęło mi pięć minut. Byłam akurat na czas.  Jakiś gorylek obijał dziewczynę w moim w wieku, o krótkich włosach z grzywką a koło niej była moja matka. Zapewne ta słynna grupa.
- Ej może byś walczył z kimś kto nie ma związanych rąk!!!- krzyknęłam.
Dwóch goryli to mała ochrona, łatwo uciec. Pierwszy z nich rzucił się na mnie. Zrobiłam unik, złapałam go za rękę i ją wykręciłam potem uderzyłam nogą w głowę. Poraziłam go icerem jak i drugiego.

sobota, 3 września 2016

Warrior #9

Powoli zaczęłam się budzić. Otworzyłam oczy. Zauważyłam, że znajduję się w jaskini. Co się stało? Po chwili sobie przypomniałam. Pozbyłam się trucizny z rany Jaime i straciłam przytomność. Wstałam i podeszłam do Lannistera, który siedział przy ognisku.
- Dziękuje.- powiedziałam.
Kultura jest bardzo ważne, po drugie polubiłam Królobójce, więc te słowa łatwo przeszły przez moje gardło.
- Za co? To ja ci dziękuję, uratowałaś mi życie.- rzekł.
- Mogłeś zostawić mnie, nie musiałeś nic robić.- powiedziałam.
- To nie byłoby zbytnio dobre zachowanie.- rzekł.
- Szykuje się wojna.- powiedziałam.
- Która to już z kolei.- rzekł.
- Nie chcę jej, ale twoja siostra nie dała mi wyboru.- powiedziałam.
- Mogę się w końcu dowiedzieć dlaczego tak nienawidzisz mojej siostry i Lannisterów?- zapytał.
- Ja również miałam rodzeństwo. Kilka sióstr i dwóch braci. Moje kontakty z dziewczynkami były dobre, bardzo je kochałam, ale to z braćmi lepiej się rozumiałam. Są o mnie młodsi kilka minut. Dywoan nadawał się na meastera, ale zawsze mnie bronił, wspierał, pomagał i pocieszał. Wszyscy prócz Arrasa pojechali do Królewskiej Przystani. Mój ojciec kazał mi pojechać tam, przedstawić warunki porozumienia. Moja rodzina, za wojsko, pieniądze, jedzenie.- zrobiłam pauze, gdyż mój głos zaczął drżeć.
Tylko nie pokaż, że jesteś słaba, powtarzałam sobie w duchu.
- Twoja siostra się zgodziła i ... kazała udać się do sali tronowej. Tak zrobiłam i ... ona ... zabiła ich ... na moich oczach. Powiedziała, że...jeśli chcę aby zapomniała, że uraziłam jej ego ... muszę poślubić ... Lannistera i miała namyśli ... Tywina.- powiedziałam i się rozpłakałam.
Jaime przyciągnął mnie do siebie i zaczął głaskać po włosach. Jego dotyk był kojący. Odsunęłam się.
- Przepraszam nie wolno mi płakać. Teraz pewnie myślisz, że jestem słaba.- powiedziałam.
- Wcale nie.- rzekł i otarł mi łzy.
Jeszcze chwilę rozmawialiśmy ale musiałam iść spać, by być pełna energii.

...

Jutro kolejna NieZwykła.

Daughter of Dark Lord #PROLOG

Na świecie zawsze znajdzie się ktoś potężniejszy, taka jest kolej rzeczy. Jeleń boi się lwa, lew człowieka. Łańcuch jest strasznie długi. Nazywam się Mortem Astoria Smitther. Mam nietypowe imię, dlatego moja ''przyjaciółka'' i większość osób nazywa mnie Margo. Mój ojciec to Ciemny Lord. Nie, nie Voldemort. Tom to mój chrzestny, ale nie ma pomiędzy nami więzów krwi. Z tego co słyszałam to ten Riddle bardzo mnie lubił. Sama nie odczułam tego, kiedy mnie odwiedzał. Urodziłam się latem i tyle czasu ile mogłam spędziłam ze Śmierciożercami. Nie pamiętam zbyt wiele, gdyż miałam tylko kilka miesięcy. Wracając do mojego ojca Jonathana. Ci wszyscy źli mają takie imione, że nie wiem. No i mój papa jako pierwszy zaczął dążyć do pozbycia się szlam, zdrajców krwi i mugoli. Wciągnął w to mojego chrzestnego. Jona w prostej lini był prawdziwym dziedzicem Salazara Slytherina. Ludzie mówili, że to po nim odziedziczył tak wielką moc. Wszyscy się go bali. W wieku 15 lat użył po raz pierwszy Avada Kavadra. Uciekł z Azkabanu, zabił miliony. Ideał i przykład dla Śmierciożerców. Jego prawą ręką był lord Voldemor, a po jego przegranej wycofał się w mrok i trochę osłabł. Jego ksywki Ciemny Lord każdy boi się wypowiedzieć. Moją matką była Lisa Motgor. Potężna czarownica, która zginęła kilka dni po moich narodzinach. Taki mały zbeig okoliczności, że jest ona dość że podobna do żony Salazara to wywodzi się z jej rodu. Zapewne już wiecie, że jestem czystej krwi. Jestem arogancka, sprytna, ambitna, odważna, czasami bardzo wredna. Kocham latać na miotle i grać w quidditcha. Córeczka tatucia. Wychowali mnie Parkinsonowie. Znam Pansy, która uważa się za moją przyjaciółkę, ale niech tak będzie. Czasami bywam miła. Wiem, że Tom żyje jak jeszcze wiele innych, w końcu nazwisko mnie zobowiazuje. Choć mam 11 lat lista mych adoratorów jest bardzo długa. Dużo ludzi mówi, że jak matka jestem uosobieniem piękna. Jestem średniego wzrostu i chuda. Mam długie, falowane kręcone włosy, fiołkowe oczy, pełne usta, zgrabny nosek, porcelanową cerę i ciemne brwi (wyglądasz jak na zdjęciu poniżej). To chyba tyle o mnie.

piątek, 2 września 2016

...

Co wstawić Vindicte czy  (Nie)Zwykłą ?

Lost Princess of Walhallia #4

Kapitan usnął około pierwszej w nocy. Początkowo siedziałam jak kot na parapecie, ale mi się znudziło. Weszłam na dach i zaczęłam obserwować okolice. Nie działo się nic ciekawego, póki nie zobaczyłam swojego odbicia w metalu. Wyglądałam jak z tego snu nawet gorzej. Końcówki włosów miałam czarne tak samo jak oczy i usta. Potrząsnęłam głową, a odbicie zaczęło ukazywac mój prawdziwy wygląd. Kamień zpadł mi z serca. Chciałam schodzić, ale obraz się zamazał. O nie! Kolejna wizja. Tym razem znajdowałam się w jakiś pomieszczeniu chyba sala tronowa. Ale coś mi nie psowało byłam duchem albo cieniem. Podeszłam bliżej i zobaczyłam złoty tron, a na nim spasionego, siwego dziadka z laską. Po jego prawej stronie stała dwójka chłopaków. Pierwszy z nich był umięśnionym blondynem, a drugi ciemnowłosy i chudy. Chyba byli braćmi. Przed staruszkiem stała kobieta piękna i to bardzo. Miała długie, złote loki, czarne oczy i bladą cerę. Była bardzo do mnie podobna.
- Co cię tu sprowadza Hel?- zapytał ten na tronie.
- Miłe powitanie Odynie. Ty tutaj jesteś Asem, ale w Walhalli to ja rządze.- odpowiedziała Hel.
- Mów co cię tu sprowadza.- rzekł Odyn
- Musisz zesłać moje i Zeusa dziecko do Midgardu.- powiedziała.
- Czyśty zwariowała Hello!!! Już się robi, ona nie może dowiedzieć się o swoim dziedzictwie.- rzekł.
Kobieta miała coś powiedzieć, ale powróciłam do realu. Czułam się jakoś dziwnie, jakby to o mnie była mowa. Weszłam do domu, wzięłam kartkę i pożegnałam się z Kapitanem. Jego ran już nie było, co oznaczało, że nie potrzebuje mojej pomocy. Spakowałam się i wsiadłam do pierwszego lepszego busa. Po co ja jade tym jak mogę się teleportować? Ale jestem głupia.Wysiadłam na następnym przystanku i tepnełam się do Włoch. Nie wiedziałam dokładnie gdzie jestem. Podeszłam do rudowłosej kobiety i zapytałam się jej o lokalizacje. Okazało się, że znalazłam się w Rzymie. Miałam już sobie iść, ale zobaczyłam człowieka z Hydry. Kobieta chyba też. Weszłam do następnej uliczki, wskoczyłam na dach i zagrodziłam drogę ucieczki. Przywaliłam mu tak, że padł na ziemię. Tak szybko jak się pojawiłam to i zniknęłam. Po co ja się wychylam? Bo jestem głupia przecież. Wynajęlam pokój i położyłam się ,,spać''. Co przyniesie kolejny dzień?

She Wolf #3

Wzięłam miecz i zamachnęłam się na przeciwnika, który go ominął. Zdenerwowałam się, jakaś postać postanowiła przeszkodzić mi. Rose rzuciła się na napastnika. Przygniotła go, ale czekała na moje komendy. Podeszłam bliżej i w świetle księżyca rozpoznałam tego ktosia, a mianowicie cholernego Lannistera. Moja frustracja, gniew, wściekłość urosła tak wysoko, że nie wiem. Zaczęłam mocniej oddychać tak by się uspokoić. Udało mi się. Wykonałam gest, a wilkor podszedł do mnie. W moich oczach prawdopodobnie płonął ogień, wręcz dziki. Jakby nie to, że mój ojciec jest namiestnikiem, a Jaimie Rycerzem Gwardii Królewskiej, kazałabym Rose go rozszarpać. Była tak samo dzika jak moje zwierze.
- Co tu robisz?- zapytałam przez zęby.
- Po co uciekłaś z obozu?- odpowiedział pytaniem na pytanie.
Ja chyba zaraz oszaleje, i stanę się kolejnym Szalonym Królem. Głęboki wdech.
- Pojechałam się przejechać, nie mogłam usnąć.- powiedziałam.
- Kłamiesz.- rzekł.
- A co ci do tego? Jesteś lady albo lordem?- powiedziałam.
- Nie, pani.- odpowiedział.
- Teraz to co pani? Przestań udawać jaki jesteś, każdy w Westeros to wie. Nie jestem głupia.- rzekłam.
On się uśmiechnął, miał coś powiedzieć ale przyjechał...mój ojciec i ... Król. To się teraz wkopałam w niezłe kłopoty. Chyba ten piekielny Lannister już nigdy nie da mi spokoju. Może mój tata jako kare, pośle mnie do Winterfell. Udawałabym wtedy, że jest mi smutno ale prawda jest taka, że tęsknie całym sercem za moim domem i rodziną. Położyłam broń i uklęknęłam.
- Wstań. Co tu się stało?- zapytał Robert.
- Wasza Wysokość, nie mogłam usnąć więc postanowiłam się przejechać. Wzięłam miecz, gdyby ktoś mnie zaatakował i pelerynę bo było mi zimno. Nie chciałam budzić ser Jaime, gdyż mój wilkor to wystarczająca ochrona. Wsiadłam na konia i jechałam w stronę Winterfell, chciałam pobyć sama w okolicach mi bliskich. Niestety ser Jaime sprawił, że spadłam z konia.- odpowiedziałam.
- Rozumiem, że Starkowie i Lannisterowie nadal się nie nawidzą, a ty nie znosisz Królobójcy.- rzekł.
- Tak, Wasza Wysokość.- powiedziałam.
- Mam dosyć tego głupiego sporu. Lady Stark masz dwie opcje. Pierwsza postarasz się znieść tego Lannistera. Druga dostaniesz innego rycerza, ale ja wybiorę ci męża.- rzekł.
Nie miałam co się zastanawiać, moja odpowiedź była tak oczywista jak to, że Starkowie byli Królami Północy.
- Wybiorę tę pierwszą.- powiedziałam.
- To świetnie. Wracamy do obozu.- rzekł.

* Autorka *
Przepraszam, że takie krótkie ale szkoła jest taka męcząca. Kolejna część będzie dłuższa.

czwartek, 1 września 2016

You do not own me #1

Jejku czy w tych czasach tak trudno o dobrych agentów? Coulson to może jeszcze być, ale brak ręki na pewno go osłabił. Ma niby tą protezę ale ''normalna'' jest lepsza. Czemu wszyscy tak dziwnie się na mnie patrzyli? Jak ''panienki'' Boltona na Ramseya. Nie to okropne porównanie, lepiej jak sroka w gnat. Ta kawa była ohydna jak smoła czy coś. Wzięłam telefon i sprawdziłam gdzie w okolicy jest jakaś tania i dobra kawiarnia. Zamówiłam taxi i udałam się do Allow. Wszędzie były zajęte miejsce, prócz koło jednego mężczyzny. Był on wysoki, dosyć dobrze umięśniony ale nie tak jak Kapitan. Miał modnie przycięte, brązowe włosy, ciemne oczy i lekki zarost. Ale on przystojny. Nie! Stop, stop. Nie mogę myśleć o chłopakach, to jeszcze nie pora na związek i to z nieznajomych. Uśmiechnęłam się i podeszłam do mężczyzny.
- Przepraszam, wolne?- zapytałam.
- Tak.- odpowiedział.
Zajęłam miejsce i zaczęłam przeglądać menu. Mieli dosyć ciekawe ciasta, nie mogłam się zdecydować. Po chwili przyszła kelnerka. Była dosyć masywna, miała krótkie, blond włosy, opaloną cerę, kilka tatuaży. Żuła ona gumę. Minus pięć za obsługę.
- Co chcecie?- zapytała, znudzona swoją pracą.
- Czekoladową tartaletke z frużeliną wiśniową i dyniowe cappuccino.- powiedziałam jednocześnie z mężczyzną.
Uśmiechnęłam się tak jak i on. Zbieg okoliczności? Zapewne nie. Nigdy nie wierzyłam w jakieś tam przesądy. No bo niby byłam słodką dziewczynką, a moi rodzice umarli. Nawet nie wiem co się z nimi stało. Policja znalazła ciała w rzece. Funkciunariusze oznajmili, że to był wypadek. Taa jasne, a ja jestem zaginioną córką Odyna. To był jakiś zwykły ziezimieszek? bandyta? seryjny morderca? Hydra? A.I.M? Zapewne nigdy nie dowiem się prawdy.
- Masz dobry gust.- powiedziałam.
- Ty też.- rzekł nieznajomy.
- Wiedziałam już to od bardzo dawna.- powiedziałam, uśmiechając się.
- Nie widziałałem cię w tej okolicy.- rzekł.
- Pierwszy raz tu jestem. Umówiłam się z kimś w knajpie, gdzie kawa smakowała jak pomyje. Musiałam zmienić smak. A ty często tu przebywasz?- zapytałam.
- Prawie codziennie. Zawsze jest tu pełno ludzi i można sobie poobserwować okolice.- rzekł.
Nie wytrzymałam, zaczęłam się śmiać. Mam jakąś paranoje po odejściu z roboty, że każdy to szpieg.
- Wybacz, niedawno zostałam wywalona, nie przepraszam zwolniłam się. Rozmawiasz z byłą agentką służb USA.- powiedziałam.
- Naprawdę? Nie chce cię obrazić, ale nie wyglądasz na osobę która mogłaby zabić muchę.- rzekł.
- Nie jestem aż tak niska. Much, komarów i tym podobne pozbawiłam życia strasznie wiele. Prawdą jest, że mogłabym cię w tej chwili uśmiercić ale mam złotą zasadę nie zabijam.- powiedziałam.
- Nie jestem taki pewien, czyżbyś mnie pokonała.- rzekł.
- O, ach tak? Tak wysoko oceniasz swoje umiejętności, cóż masz ego jak Stark.- powiedziałam, uśmiechając się.
- Czemu cię zwolnili? Nie chce być wścipski.- zapytał.
- Moja głupia szefowa kazała mi jechać na misję. Niby łatwe zadanie, ale miało tam nie być napastników. Wzięłam tylko jeden pistolet, a przeciwników było kilku. Dostałam kulkę pomiędzy żebra. Śpiączka trzy tygodnie. Nie ma prawie śladu, ale tępy lekarz kazał mi odpoczywać. Nie mam formy sprzed wypadku ale nadal jestem świetna.- powiedziałam.
- I kto tu ma wielkie ego.- rzekł.
- Jakbym tego nie wiedziała.- powiedziałam i jak Barbie odgarnęłam włosy.
- Wiesz może gdzie w okolicy jest jakis dobry hotel?- zapytał.
- Zgaduje, że ma być ze szczurami, karaluchami, pająkami i bez ciepłej wody.- powiedziałam, uśmiechając się.
- Masz ogromne poczucie jak na bezrobotną.- rzekł.
- Szybko znajdę sobie pracę drogi człowieku. Polecam hotel River.- powiedziałam.
Rozmawiałam jeszcze długi czas ze znajomym. Jedzenie i picie było pyszne.
- Muszę lecieć, a tak wogóle nazywam sie Grant Ward.- rzekł.
- Miło mi cię poznać Grant. Nazywam się Dany.- powiedziałam.
- Dany?- rzekł.
- Moje nazwisko to tajemnica może kiedy indziej ci je zdradze.- powiedziałam.
- Trzymam za słowo.- rzekł.
Wymieniliśmy się numerami telefonów. Wróciłam do domu, położyłam na kanapie i zadzwoniłam do Phila.
- Dobra mogę ci pomagać, ale niech twoje kukiełki tak na mnie nie patrzą.- powiedziałam.

środa, 31 sierpnia 2016

Lost Princess of Walhallia #3

Na długo tej przytomności nie stracił.
- Zejdź mi z drogi.- powiedziałam.
- Nie tak prętko.- rzekł.
Wszystko potoczyło się tak szybko. Nie wytrzymałam, wyciągnęlam rękę i za pomocą mocy przygwoździłam go do ściany. Słyszałam jak łamią mu się kości. Gdy byłam pewna, że nie wstanie. Podeszłam po tarczę Kapitana. Uśmiechnęłam się. Pomogłam Ameryce wstać.
- Nic ci nie jest? Prócz złamanych kości i nosa.- zapytałam, przyjaźnie.
- Raczej nie.- odpowiedział.
- Spokojnie nie zrobie ci krzywdy. Są tu gdzieś twoi przyjaciele?- zapytałam.
- Nie.- odpowiedział.
- A znasz może telefon do nich?- zapytałam.
- To nic nie da. Stark, Natasha, Sam, Wanda są w Europie, Clint, Hulk i Thor w Azji.- odpowiedział.
Nie mogłam zostawić przecież go samego na pastwe losu. Może to mój czas, abym wyszła z cienia?
- Oby się udało.- powiedziałam.
Skupiłam się na mnie i na mścicielu. Po chwili znaleźliśmy się w moim mieszkaniu. Udało mi sie!!! Teleportowałam siebie i jeszcze jedną osobę.
- Ufff. Myślałam, że nas rozerwie na atomy.- powiedziałam.
Mężczyzna spojrzał na mnie pytająco.
- Nie panuje nad swoimi mocami, czasem nawet jak kichne to mogę znaleźć się w Chinach.- powiedziałam.
Poszłam do swojego pokoju i wyciągnęłam mój naszyjnik. Nie chodziło o biżuterie tylko kamień. Zauważyłam, że dzięki niemu szybciej się regeneruje. Dałam przedmiot Kapitanowi, zanużyłam jedną rękę w wodzie, a drugą położyłam na ramieniu bohatera. Po chwili wszystkie rany zniknęły. Uśmiechnęlam się. Weszłam do kuchni nalałam krystalicznej cieszy do kubka. Położyłam to przed mścicielem wraz z lekiem na ból. Mężczyzna zdjął swój ''kask''. Zobaczyłam, że nie jest wcale taki stary jak myślałam. Miał 25 lat, piękne, blond włosy i niebieskie oczy, w których można by zatonąć. Był umięśniony, wysoki i przystojny. Zaraz ja go znam! Poznałam go w parku wraz z tym Starkiem o którym mówił.
- I twój kolega nie pojawił się na gali.- powiedziałam.
- Tony?- zapytał.
- Tak. Poznaliśmy sie dzisiaj w parku, Jessica Johnson.- odpowiedziałam.
- Teraz rozumiem, dlaczego mówiłaś o Salem i Transylwanii.- rzekł.
- Naprawdę pochodzę z Norwegii, z maleńkiej wioski.- powiedziałam.
- Na serio masz 1600 lat?- zapytał.
- Tak.- odpowiedziałam.
- Wow.- rzekł.
- Spokojnie, nie jestem wamiprem.- powiedziałam.
- To mnie uspokoiłaś.- rzekł, uśmiechając się.
- Jak chcesz to możesz tu zostać.- powiedziałam.
- Ale masz tylko kanape.- rzekł.
- Nie potrzebuje snu.- powiedziałam.

Detective #5

- Co to miało być?- zapytał Tony.
- Pokaz sztucznych ogni wiesz. Czasami dziwie się, dlaczego ludzie myślą że jesteś geniuszem. A tak wogóle to moja bryczka?- odpowiedziałam.
- Tak.- rzekła Natasha.
- To świetnie. Accio.- powiedziałam.
Po chwili na szybie pojawił się obraz z kamer tylnych oraz uśmiechnięta buźka. Moja wnerwiająca sztuczna inteligencja.
- Witam panne Stark. Dawno sobie nie rozmawialiśmy.- rzekł A.I
- Bo mnie denerwujesz. Teraz do rzeczy bezpieczna linia 32.- powiedziałam.
- Już się robi.- odpowiedziała T.O.M
- Ty i Fury macie wiele wspólnego.- powiedziała Natasha.
- Kilka razy pomogłam temu palantowi, nawet mi nie podziękował.- rzekłam.
Kapitan Ameryka miał zaraz coś powiedzieć, ale przerwał mu pewien głosik.
- Hello Izz, stęskniłaś się za mna?- zapytał.
- I to jak Hunter, nie mogę bez ciebie żyć. Jest koło ciebie ktoś normalny.- odpowiedziałam.
- No ten ... Fitz choć tu!!!- krzyknął.
- Hej Isabelle. Kłopoty?- zapytał.
- Jak ty mnie Leo znasz. Jak chcesz to możemy pogadać o tobie i Jemmie. Stęskniłam się za tymi maślanymi oczkami.- odpowiedziałam.
- Śmieszne. Z kim konkretnie chcesz rozmawiać?- zapytał.
- Daisy i Melinda.- odpowiedziałam
- Musisz chwile poczekać, bo Daisy ćwiczy Macka, a May no...wolę z nią niezadzierać. A tak wogóle to dzięki za znalezienie Warda.- rzekł.
- Nie ma za co Fitzuś.- powiedziałam.
- Ale i tak zwiał.- rzekł.
- Jak go znajdę to z nim sobie pogadam.- powiedziałam.
- Wszyscy za tobą tęsknią.- rzekł.
- O matko!!! Rozmawiesz z Izy i nic mi nie powiedziałeś, zmiataj stąd Fitz.- powiedział damski głos.
- Witam, witam Jemma.- rzekłam.
- Będziesz mogła przejrzeć moje wyniki?- zapytała.
- Of course darling.- odpowiedziałam.
- Prawie, prawie ten twój akcent.- rzekł.
- Do jasnej cholery możesz przestać gadać z nimi!!!- krzyknął Tony.
- Język Stark.- powiedziałam razem z Kapitanem.
- Kto to?- zapytała Simmons.
- Pasażer na gapę. Zadzwoń jak Daisy i Melinda będą osiągnalne. Ciał.- rozłączyłam się.
- Widzę, że popularna jesteś.- powiedział Sam.
- I to bardzo. Nie chcesz wiedzieć jak ich poznałam.- powiedziałam.
- Można im ufać?- zapytała Romanoff.
- Wszyscy to agenci nowej T.A.R.C.Z.Y nie obchodzi ich Fury prócz dwóch głównych osób. Drużyna pewnej osoby to sami moi przyjaciele. Napewno rozdzielą nas na dwie, trzy grupy aby było bezpieczniej.- odpowiedziałam.
- Czemu Fury cię nie zwerbował?- zapytał Hawkeye.
- Zwerbował, dlatego znam tę zabawną bandę.- odpowiedziałam.
- Ale nie byłaś agentką T.A.R.C.Z.Y.- rzekł Barton.
- Moja historia z tą organizacją jest długa. Jakoże ten oto Tony Stark mną się nie interesował zbytnio w wieku 15 lat zostałam agentką, ale po kilku miesiącach odeszłam. Potem pomagałam FBI, CIA i tym podobnych. Żadko trafia się ktoś tak dobrze walczący, idealny materiał na szpiega. Czasami robiłam coś dla Nicka. Miałam być dołączona do projektu Avengers, ale odmówiłam. Następnie dołączyłam do pewnej drużyny, ale z niej odeszłam i zostałam detektywem.- powiedziałam.
- Co zrobią twoi znajomi z Buckym?- zapytał Rogers.
- Nie wiem.- odpowiedziałam.
Po chwili ktoś zadzwonił. Odebrałam.
- Dawno nie słyszałam cię Stark.- rzekł ostry damski głos.
- May, bądź miła.- poprawiła ją Daisy.
- Potem Melinda skopie ci tyłek. Mam ogormny kłopot.- powiedziałam.
- Zakochałaś się w Wardzie.- rzekła Johnson.
- Co? Nie. Przystojny był, ale nie w moim typie.- powiedziałam.
- Macka to ucieszy.- rzekła May.
- Mów, a ja coś wymyśle.- powiedziała była Skye.
- Pobiłam się z Rosem, wrzuciłam jego żołnierzy do rzeki, złamałam jego rozkazy, jadę teraz ze zbeiglymi przestępcami.- rzekłam.
- Nieźle się wkopałaś, ale Phil coś wymyśli mały szantaż i już będziesz mieć czyste konto.- powiedziała Johnson.
- Co to za bandyci?- zapytała Kawaleria.
- Kapitan Ameryka, Iron Man, Black Widow, Hawkeye, Falcon, Scarlet Witch i Zimowy Żołnierz. Też was kocham.- odpowiedziałam, uśmiechając się.
- Jedźcie prosto zaraz Bus będzie koło was. Wilson i Barnes polecą do Europy, a ty zobaczysz się z nami.- powiedziała May.
- Jesteście najlepsze!- krzyknęłam.
- Co do May to bym się zastanowiła, ale... Co powiesz na randkę z...- nieskończyła.
- Tylko mnie z nikim nie swataj. Ostatnio mówiłaś abym umówiła się z Hunterem.- powiedziałam.
- Dobra, ale wszyscy się ucieszą.- rzekła Johnson.

wtorek, 30 sierpnia 2016

Game of Thrones #9

Wsiadłam na konie i wraz z resztą ruszyłam w drogę. Jechałam jak zwykle koło Jona. Nowość.
- Nie mogę się doczekać zobaczyć Mur.- powiedziałam, uśmiechają się.
- Ja też.- rzekł.
- Wiesz, że jeździsz jak moja babcia na tym koniu.- powiedziałam, śmiejąc się.
- Bardzo śmieszne. Poproszę o tę poważną Arie z Winterfell.- rzekł, również śmiejąc się.
- Nie, chciałbyś zobaczyć poważnej mnie. Raz na naradzie ktoś mnie tak zdenerwował, gdyż był tchórzem, że rzuciłam w niego nożem. Teraz ma tylko dwa palce u prawej ręki. Umiem znaleźć równowagę, kiedy mogę być sobą, a kiedy mam być księżniczka. Narady, rady, zebrania, walne zgromadzenia, audiencje, wojna, bitwa...wtedy jestem nieobliczalna. Nikt, nawet ojciec nie wie co mam zamiar zrobić.- powiedziałam.
- Masz rację wolę cię taką. Jak to być dziedzicem króla?- zapytał.
- Bardzo trudne pytanie, mój drogi Jonie. Od dziecka jesteś uczony zasad jak siadać, jak mówić, jak jeść. Wyrzekasz się tylu rzeczy, że nie wiem. Musisz znać wszystkie rody, ich herby, motta, historia. W głowie musisz umieć stworzyć mape w głowie. Miecz, tarcza, łuk, sztylety, konie to podstawa. Dodatkowo tajemnice, szpiedzy, kłamstwa. W tym wszystkim łatwo się pogubić i zatracić. Niektórzy nie znajduję siebie i stają marionetkami. Mi się udało przeżyć nauki i teraz mam odpoczynek. Nie polecam być dziedzicem króla.- odpowiedziałam.
- Jesteś szczera do bólu.- rzekł.
- To prawda, ale jak rozmawiam z na przykład waszym Królem muszę trochę powciągać mó niesworny język. Zapytaj Tyriona ile razy jego gadanina sprowadziła na niego kłopoty.- powiedziałam.
- Czasami czuję, że źle postąpiłem zostawiając Brana i Rickona.- rzekł.
- Jon z Winterfell wyjechaliśmy dopiero dwa dni temu, będzie dobrze.- powiedziałam i uśmiechnęłam się przyjaźnie.
- Możesz coś dla mnie zrobić?- zapytał.
- Co tylko zechcesz.- odpowiedziałam.
- Zostaniesz w Czarnym Zamku do momentu gdy nie złoże przysięgi.- rzekł.
- Zgoda, nawet jak ojciec napisze, że mam jechać to coś wymyśle.- powiedziałam.
- Skąd u ciebie tyle optymizmu?- zapytał.
- A dlaczego rycerz nosi zboje.- odpowiedziałam.
- Aby się chronić, ale to nie ma sensu.- rzekł.
- Nie jestem optymistą tylko realistą, a śmiech, żarty to moja zbroja na wścibskie osoby i plotki. W grze o tron wygrywasz albo giniesz. Nie możesz pokazać swojego prawdziwego oblicza, jak jesteśmy z daleka od wszystkich to wtedy widzisz moje prawdziwe oblicze.- powiedziałam.
- Ale to mała różnica.- rzekł.
- Dla ciebie, ale wrogów ogromna.- powiedziałam.
Pokonaliśmy przedostatni fragment trasy, gdy zrobiliśmy mały postój. Usiadłam wraz z Jonem i Tyrionem koło rzeki.
- No bękarcie niedługo zobaczysz jak naprawde jest w Nocnej Straży.- powiedział Tyrion.
Jak na razie nie miałam ochoty wtrącać się w rozmowę tych dwojga. Wiem, że ten Lannister nie ma nic do niego i bardzo współczuje kalekom, karłom, bękartom i sierotom. Karzeł miał dar zmeniania słabości w zalety. Po chwili zauważyłam, że Snow robi się czerwony.
- Lordzie mógłbyś nas zostawić na moment samych?- zapytałam, uprzejmie.
- Oczwiście, Ario.- odpowiedział.
Zajęłam jego miejsce i położyłam rękę na jego ramieniu. Potem przytuliłam go.
- Nieważne czy jest twój status, tylko charakter.- powiedziałam.
On się lekko uśmiechnął. Mieliśmy jedną wspólną cechę, a mianowicie jak ktoś lub coś nas denerwowało to puszczały nam nerwy.

You do not own me #PROLOG

- Przykro mi.- rzekła szefowa.
- Tobie jest przykro? To przez ciebie postrzelili mnie i byłam w tej cholernej śpiączce. Obudziłam się i dowiedziałam się, że jak na razie nie mogę być agentką!!! Tyle lat ćwiczyłam, aby co teraz zostać zwolnioną? Nie mam formy sprzed wypadku i mogę nie wygrać walki wręcz, ale nadal jestem super hakerem i potrafie strzelać. Wiesz, co? Odchodzę, jędzo.- powiedziałam i wybiegłam z pokoju.
Gdzie moje maniery, zapomniałam się przedstawić. Nazywam się Dany Hunter i mam 24 lata. Rodzice zginęli, gdy miałam 12 lat. Gdzie wtedy był mój brat Lance? Nie wiem, może na Karaibach. To on powinien się mną opiekować, jest przecież siedem lat starszy ode mnie. Nie trafiłam do sierocińca, a do cioci. Jej!!! Jej mąż był politykiem i starali się ze mnie zrobić damę, a ja to typowa buntowniczka. Zawsze chciałam być kimś ważnym, no ale kto by nie chciał? Miałam 14 lat, kiedy zostałam porwana przez Hammera. Powód? Biegła znajomość w hakowaniu. Wtedy zrozumiałam, że muszę nauczyć się myśleć jak szpieg i nim się stać. Tak zaczęła się moja przygoda. Przez dobre pół roku byłam więziona, ale trenowałam tak jak mogłam aby stać się silniejsza. Próbowałam walczyć z gorylami Hammera. Drobniutka nastolatka ma pokonać trzech napakowanych gości? Jednego tylko przewróciłam i tak skończyła się moja pierwsza ucieczka, plus zabrałam jednemu z nich nóż. Kolejne kilka miesięcy uczyłam się rzucać ostrzem i bardzo się zahartowałam. Raz nawet udało mi się ukraść pistolet. Zajęło mi dosyć długo czasu rozkminienie co i jak, ale po kilku miesiącach potrafiłam bardzo dobrze strzelać. Jakim cudem się tego nauczyłam? Wiele miesięcy w zamknięciu, z małą szansą na przeżycie, ale dużymi chęciami aby wyjść stamtąd w jednym kawałku. Początkowo tylko płakałam, krzyczałam, ale potem zrozumiałam że nic to nie da i tylko ja mogę sama się stąd wydostać. Gdy miałam piętnaście lat spróbowałam ucieczki. Udało mi się ominąć strażników, kilku postrzelić, ale złapali mnie, no bo ich było trzydziestu. Hammer potem mnie wezwał i dał mi tydzień na zhakowanie Starka inaczej obiecał, że mnie zabije. Gdy znalazłam w sobie siłę zeszłam po parapetach i uciekłam. Czemu tyle zwlekałam? Może, dlatego że byłam na trzydziestym piętrze. Rok w niewoli to okropne wspomnienia. Gdzie była T.A.R.C.Z.A albo coś innego? Następne lata spędziłam ostro trenując. Mój uraz do wszelkich służb się zmniejszył, gdyż nie jestem pępkiem świata. Nie jestem osobą bezduszną, czy coś. Nie zabijam, to moja złota zasada. Mam wade, która jestr straszna. Mianowicie jestem zbyt wrażliwa. Dziwne co buntowniczka, agentka, a wrażliwa? Od dziecka chciałam pomagać innym, gdy widziałam zwierzęta jak ginął nawet na filmach to płakałam. Pozbyłam się tego trochę na potrzeby pracy. Czemu nie zabijam? Bo każdy zasługuje na życie, a ja nie jestem sędzią ani katem. Poza tym co by mnie wtedy różniło od takiego agenta Hydry? Brrr, Hydra jak ja jej nie lubię. Jestem średniego wzrostu, szczupła. Mam długie, falowane czarne włosy, niebieskie oczy i bladą cerę. Co ja teraz mam zrobić? Zostaje mi jedna opcja...Jak ja chciałam jej uniknąć, a mianowicie T.A.R.C.Z.A. Wzięłam telefon i umówiłam się z Coulsonem. On zna mnie pod pseudonimem Królowa Kier. Idiotyczna nazwa, co? Każdy agent ma ksywkę, ale moje powstała kiedy grałam w karty ze współpracownikami i miałam same królowe. Podjechałam od razu na miejsce, gdzie umówiłam się z Philem. Zamówiłam kawe i założyłam okularem. Fame ze mnie. Po chwili dostałam sms-a, aby wyjść tylnym drzwiami. Zrobiłam to, no bo co miałam do stracenia.Wraz z nowym dyrektorem pojawiło się kilku agentów.
- Coulson co to ma być?- zapytał.
- Środki ostrożności.- odpowiedział.
- Mam trochę gorszą formę, a nie kiepską , no i nadal świetnie strzelam.- powiedziałam.
- Chciałaś się Kier spotkać.- rzekł.
- Pliss nie ten durny nick. Nazywam się Dany Hunter.- powiedziałam, zdjęłam kaptur i okulary.
Zapadła cisza. Wszyscy obecni tam byli zdziwieni i zszkowani. Cofam moje słowa, z tak mało kompetentnym osobami nie będę pracować.
- Dobra to ja spadam.- powiedziałam.
Wziełam rozbieg, wskoczyłam na kontener, a z niego na dach. Rana mnie trochę zabolała, a poza tym to wszystko było OK. Trzeba było się pochwalić, jakie ze mnie ziółko. Podeszłam do krawędzi dachu, jakieś drugie piętro. Uśmiechnęłam się i zeskoczyłam. Wylądowałam robiąc fikołka. Jak ja kocham igrać ze śmiercią. Nagle pojawiło się trzech agentów Hydry. Naprawde już tak słabo mnie oceniają. Wyjęłam pistolet zrobiłam korkociąk w powietrzu i postrzeliłam ich w nogi ( jak Deadpool ). Podbiegłam do pierwszego z nich i kopnełam go kolanem w brzuch i głowę. Następny celował do mnie. Rzuciłam w jego rękę nożem i przywaliłam mu z prawego sierpowego. Ostatni agent był silniejszy, ale kto tu był gwiazdką. Ładny prezeny dla Coulsona trójka agentów. Założyłam kaptur i okulary, ruszyłam przed siebie.