wtorek, 30 sierpnia 2016

You do not own me #PROLOG

- Przykro mi.- rzekła szefowa.
- Tobie jest przykro? To przez ciebie postrzelili mnie i byłam w tej cholernej śpiączce. Obudziłam się i dowiedziałam się, że jak na razie nie mogę być agentką!!! Tyle lat ćwiczyłam, aby co teraz zostać zwolnioną? Nie mam formy sprzed wypadku i mogę nie wygrać walki wręcz, ale nadal jestem super hakerem i potrafie strzelać. Wiesz, co? Odchodzę, jędzo.- powiedziałam i wybiegłam z pokoju.
Gdzie moje maniery, zapomniałam się przedstawić. Nazywam się Dany Hunter i mam 24 lata. Rodzice zginęli, gdy miałam 12 lat. Gdzie wtedy był mój brat Lance? Nie wiem, może na Karaibach. To on powinien się mną opiekować, jest przecież siedem lat starszy ode mnie. Nie trafiłam do sierocińca, a do cioci. Jej!!! Jej mąż był politykiem i starali się ze mnie zrobić damę, a ja to typowa buntowniczka. Zawsze chciałam być kimś ważnym, no ale kto by nie chciał? Miałam 14 lat, kiedy zostałam porwana przez Hammera. Powód? Biegła znajomość w hakowaniu. Wtedy zrozumiałam, że muszę nauczyć się myśleć jak szpieg i nim się stać. Tak zaczęła się moja przygoda. Przez dobre pół roku byłam więziona, ale trenowałam tak jak mogłam aby stać się silniejsza. Próbowałam walczyć z gorylami Hammera. Drobniutka nastolatka ma pokonać trzech napakowanych gości? Jednego tylko przewróciłam i tak skończyła się moja pierwsza ucieczka, plus zabrałam jednemu z nich nóż. Kolejne kilka miesięcy uczyłam się rzucać ostrzem i bardzo się zahartowałam. Raz nawet udało mi się ukraść pistolet. Zajęło mi dosyć długo czasu rozkminienie co i jak, ale po kilku miesiącach potrafiłam bardzo dobrze strzelać. Jakim cudem się tego nauczyłam? Wiele miesięcy w zamknięciu, z małą szansą na przeżycie, ale dużymi chęciami aby wyjść stamtąd w jednym kawałku. Początkowo tylko płakałam, krzyczałam, ale potem zrozumiałam że nic to nie da i tylko ja mogę sama się stąd wydostać. Gdy miałam piętnaście lat spróbowałam ucieczki. Udało mi się ominąć strażników, kilku postrzelić, ale złapali mnie, no bo ich było trzydziestu. Hammer potem mnie wezwał i dał mi tydzień na zhakowanie Starka inaczej obiecał, że mnie zabije. Gdy znalazłam w sobie siłę zeszłam po parapetach i uciekłam. Czemu tyle zwlekałam? Może, dlatego że byłam na trzydziestym piętrze. Rok w niewoli to okropne wspomnienia. Gdzie była T.A.R.C.Z.A albo coś innego? Następne lata spędziłam ostro trenując. Mój uraz do wszelkich służb się zmniejszył, gdyż nie jestem pępkiem świata. Nie jestem osobą bezduszną, czy coś. Nie zabijam, to moja złota zasada. Mam wade, która jestr straszna. Mianowicie jestem zbyt wrażliwa. Dziwne co buntowniczka, agentka, a wrażliwa? Od dziecka chciałam pomagać innym, gdy widziałam zwierzęta jak ginął nawet na filmach to płakałam. Pozbyłam się tego trochę na potrzeby pracy. Czemu nie zabijam? Bo każdy zasługuje na życie, a ja nie jestem sędzią ani katem. Poza tym co by mnie wtedy różniło od takiego agenta Hydry? Brrr, Hydra jak ja jej nie lubię. Jestem średniego wzrostu, szczupła. Mam długie, falowane czarne włosy, niebieskie oczy i bladą cerę. Co ja teraz mam zrobić? Zostaje mi jedna opcja...Jak ja chciałam jej uniknąć, a mianowicie T.A.R.C.Z.A. Wzięłam telefon i umówiłam się z Coulsonem. On zna mnie pod pseudonimem Królowa Kier. Idiotyczna nazwa, co? Każdy agent ma ksywkę, ale moje powstała kiedy grałam w karty ze współpracownikami i miałam same królowe. Podjechałam od razu na miejsce, gdzie umówiłam się z Philem. Zamówiłam kawe i założyłam okularem. Fame ze mnie. Po chwili dostałam sms-a, aby wyjść tylnym drzwiami. Zrobiłam to, no bo co miałam do stracenia.Wraz z nowym dyrektorem pojawiło się kilku agentów.
- Coulson co to ma być?- zapytał.
- Środki ostrożności.- odpowiedział.
- Mam trochę gorszą formę, a nie kiepską , no i nadal świetnie strzelam.- powiedziałam.
- Chciałaś się Kier spotkać.- rzekł.
- Pliss nie ten durny nick. Nazywam się Dany Hunter.- powiedziałam, zdjęłam kaptur i okulary.
Zapadła cisza. Wszyscy obecni tam byli zdziwieni i zszkowani. Cofam moje słowa, z tak mało kompetentnym osobami nie będę pracować.
- Dobra to ja spadam.- powiedziałam.
Wziełam rozbieg, wskoczyłam na kontener, a z niego na dach. Rana mnie trochę zabolała, a poza tym to wszystko było OK. Trzeba było się pochwalić, jakie ze mnie ziółko. Podeszłam do krawędzi dachu, jakieś drugie piętro. Uśmiechnęłam się i zeskoczyłam. Wylądowałam robiąc fikołka. Jak ja kocham igrać ze śmiercią. Nagle pojawiło się trzech agentów Hydry. Naprawde już tak słabo mnie oceniają. Wyjęłam pistolet zrobiłam korkociąk w powietrzu i postrzeliłam ich w nogi ( jak Deadpool ). Podbiegłam do pierwszego z nich i kopnełam go kolanem w brzuch i głowę. Następny celował do mnie. Rzuciłam w jego rękę nożem i przywaliłam mu z prawego sierpowego. Ostatni agent był silniejszy, ale kto tu był gwiazdką. Ładny prezeny dla Coulsona trójka agentów. Założyłam kaptur i okulary, ruszyłam przed siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz