wtorek, 30 sierpnia 2016

Game of Thrones #9

Wsiadłam na konie i wraz z resztą ruszyłam w drogę. Jechałam jak zwykle koło Jona. Nowość.
- Nie mogę się doczekać zobaczyć Mur.- powiedziałam, uśmiechają się.
- Ja też.- rzekł.
- Wiesz, że jeździsz jak moja babcia na tym koniu.- powiedziałam, śmiejąc się.
- Bardzo śmieszne. Poproszę o tę poważną Arie z Winterfell.- rzekł, również śmiejąc się.
- Nie, chciałbyś zobaczyć poważnej mnie. Raz na naradzie ktoś mnie tak zdenerwował, gdyż był tchórzem, że rzuciłam w niego nożem. Teraz ma tylko dwa palce u prawej ręki. Umiem znaleźć równowagę, kiedy mogę być sobą, a kiedy mam być księżniczka. Narady, rady, zebrania, walne zgromadzenia, audiencje, wojna, bitwa...wtedy jestem nieobliczalna. Nikt, nawet ojciec nie wie co mam zamiar zrobić.- powiedziałam.
- Masz rację wolę cię taką. Jak to być dziedzicem króla?- zapytał.
- Bardzo trudne pytanie, mój drogi Jonie. Od dziecka jesteś uczony zasad jak siadać, jak mówić, jak jeść. Wyrzekasz się tylu rzeczy, że nie wiem. Musisz znać wszystkie rody, ich herby, motta, historia. W głowie musisz umieć stworzyć mape w głowie. Miecz, tarcza, łuk, sztylety, konie to podstawa. Dodatkowo tajemnice, szpiedzy, kłamstwa. W tym wszystkim łatwo się pogubić i zatracić. Niektórzy nie znajduję siebie i stają marionetkami. Mi się udało przeżyć nauki i teraz mam odpoczynek. Nie polecam być dziedzicem króla.- odpowiedziałam.
- Jesteś szczera do bólu.- rzekł.
- To prawda, ale jak rozmawiam z na przykład waszym Królem muszę trochę powciągać mó niesworny język. Zapytaj Tyriona ile razy jego gadanina sprowadziła na niego kłopoty.- powiedziałam.
- Czasami czuję, że źle postąpiłem zostawiając Brana i Rickona.- rzekł.
- Jon z Winterfell wyjechaliśmy dopiero dwa dni temu, będzie dobrze.- powiedziałam i uśmiechnęłam się przyjaźnie.
- Możesz coś dla mnie zrobić?- zapytał.
- Co tylko zechcesz.- odpowiedziałam.
- Zostaniesz w Czarnym Zamku do momentu gdy nie złoże przysięgi.- rzekł.
- Zgoda, nawet jak ojciec napisze, że mam jechać to coś wymyśle.- powiedziałam.
- Skąd u ciebie tyle optymizmu?- zapytał.
- A dlaczego rycerz nosi zboje.- odpowiedziałam.
- Aby się chronić, ale to nie ma sensu.- rzekł.
- Nie jestem optymistą tylko realistą, a śmiech, żarty to moja zbroja na wścibskie osoby i plotki. W grze o tron wygrywasz albo giniesz. Nie możesz pokazać swojego prawdziwego oblicza, jak jesteśmy z daleka od wszystkich to wtedy widzisz moje prawdziwe oblicze.- powiedziałam.
- Ale to mała różnica.- rzekł.
- Dla ciebie, ale wrogów ogromna.- powiedziałam.
Pokonaliśmy przedostatni fragment trasy, gdy zrobiliśmy mały postój. Usiadłam wraz z Jonem i Tyrionem koło rzeki.
- No bękarcie niedługo zobaczysz jak naprawde jest w Nocnej Straży.- powiedział Tyrion.
Jak na razie nie miałam ochoty wtrącać się w rozmowę tych dwojga. Wiem, że ten Lannister nie ma nic do niego i bardzo współczuje kalekom, karłom, bękartom i sierotom. Karzeł miał dar zmeniania słabości w zalety. Po chwili zauważyłam, że Snow robi się czerwony.
- Lordzie mógłbyś nas zostawić na moment samych?- zapytałam, uprzejmie.
- Oczwiście, Ario.- odpowiedział.
Zajęłam jego miejsce i położyłam rękę na jego ramieniu. Potem przytuliłam go.
- Nieważne czy jest twój status, tylko charakter.- powiedziałam.
On się lekko uśmiechnął. Mieliśmy jedną wspólną cechę, a mianowicie jak ktoś lub coś nas denerwowało to puszczały nam nerwy.

1 komentarz: