czwartek, 18 sierpnia 2016

Game of Thrones #1

Wstałam nim zaczęło świtać bym mogła sie wymknąć do Lasu Cienia, nazywa sie on tak, ponieważ tam nadal działa magia cienia. Las ten bowiem otacza szara mgła i jest tam pełno wilków stworzonych z cienia. Dostęp do tej część królestwa ma tylko Varda czyli odpowiednik Nocnej Straży. Oni bowiem dbają by czarna magia nie przedostała się z Lasu Cienia. Ja tam się wybieram, gdyż mam tam swoje miejsce które nazwałam Blaskiem Wodospadu, ponieważ w tym miejscu nie oddziałowywują rzadne moce. Jest tam zielono, pełno kwiatów o różnych kolorach i najbardziej kocham w tym miejscu wodospad oraz ciszę. Dotarcię do tego miejsca jest niebezpieczne i po tym jak ostatnio Varda mnie złapała Król kazał strzec mojego pokokju ser Lonowi - mojemu najlepszemu przyjacielowi. Ojciec wie, że umiem dać sobie radę sama ale nie chce stracić mnie tak samo jak matki a Mysriell potrzebuję władcy. Mój brat został wyszkolony na rycerza a nie na władcę. Chociaż jest młodszy o rok zachowuję się jak starszy brat, który troszczy się o swoją małą siostrzyczkę. Wstałam z łóżka i ominęłam mojego kochanego wilkora. Otworzyłam okon a świerzę powietrze znalazło się w moim pokoju. Nalałam ciepłej wody i się wykąpałam, potem rozczesałam swoje długie włosy, które idealnie mi się ułożyły. Ubrałam się w piękną czerwoną suknię z szarym kołnierzem i rękawami do łokci oraz założyłam czerwoną kolczugę, brązowy gorset, który pełnił rolę zbroi oraz czarne buty. Spod łóżka wyjęłam łuk ze smoczej kości i drewna oraz kołczan ze strzałami. Na wszelki wypadek wzięłam kilka noży i sztyletów. Otworzyłam szerzej okno i zeszłam na dół, prawie spadając z dłużej wysokości. Przypomniało mi się jak mój barciszek złapał mnie, kiedy zdarzyło się coś podobnego. Pobiegłam szybko do stajni, gdzie znalazłam trzy nowe konie, mój ostatni koń zmarł. Wybrałam karego konia.
Wsiadłam na konia i pojechałam w kierunku lasu, kiedy usłyszałam hałas. Zmieniłam kierunek i ruszyłam galopem w stronę dźwięku. Zauważyłam rycerzy leżących martwych, zabitych w śnie. ,, Do tej części nie ma prawa wejść nikt poza królewską świtą, ktoś musiał zdradzić ''- pomyślałam i zeszłam z konia. Moją uwagę przykół mężczyzna odwrócony do mnie tyłem miejący znak rodu tylko nie wiedziałam którego. Wyjęłam sztylet i po cichu zakradłam się do wroga. Potem zaciągnełam go do chaty i przygwoździłam ściany.
- Gadaj kto cię tu przysłał !?!- krzyknęłam.
- Może  trochę kultury.- rzekł.
- Mów albo cię zabiję.- powiedziałam.
Naglę wszedł kolejny zdrajca, który się na mnię rzucił. Zrobiłam unik i wbiłam mu sztylet w sercę. Łotr, którego złapałam powalił mnie i zabrał sztylet. Kopnęłam go z całej siły w nogę, wstałam i wzięłam drewniany kij, którym się zaczęłam bronić. 
- Uważaj bo zaraz twój tata nie będzie żył.- rzekł.
Zdenerwowałam się i uderzyłam go w twarz a potem pobiegłam po łuk. Strzeliłam do niego i do kilku innych, którzy się na mnie rzucili. Gdy skończyły mi się strzały zawołałam mojego wilkora, który rozszarpał kilku zdrajców.
- Nasz pan zostawi cię na koniec aby przepowiednia twojego rodu się nie sprawdziła.- powiedział jeden z mężczyzn, których pokonałam ale jeszcze żył.
- Niby czemu ?- zapytałam.
- Bo on chcę władzy absolutnej.- odpowiedział.
- Mów komu służysz.- rzekłam i wbiłam lekko ostrzę w jego szyję.
- Nie długo twój ojciec zginię a ty się mną przejmujesz ty mała ....- niedokończył, ponieważ Diwona roszarpała jego gardło.
- Kochana on mógł coś jeszczę wyśpiewać.- powiedziałam i się uśmiechnęłam.
Wytarłam sztylety o sukienkę, wsiadłam na konia i galopem ruszyłam w kierunku zamku, który nadal spał tak jak i rycerzę.
- Otwierać !!!!- krzyknęłam przy ogromnych brązowych drzwiach prowadzącym do części królewskiej.
Niestety wszyscy spali oprócz Króla i jego świty, która była w samym końcu pałacu. Wyciągnęłam rękę i sprawiłam, że lód pokrył drzwi, które się zniszczyły i wypadły z zawiasów. Pobiegłam w stronę jadalni, gdzie ojciec z bratem powinni jeść pierwszy posiłek. Wbiegłam tam i zobaczyłam skrytobójcę, wyjęłam sztylet i trafiłam nim w serce mężczyzny.
- Ario co to ma oznaczyć ?- zapytał Król.
- Ojczę, ktoś nas zdradził i dał wejść kilku wojowniką na nasz teren. Zabili oni śpiących rycerzy dopiero po pasowaniach. Udało mi się wyciągnąć informację, że ktoś chcę by przepowiednia naszego rodu się nie sprawdziła. Kretem okazał się jak widzisz paź mojego brata. Mężczyzna, którego przesłuchiwałam zastanawiał się czy ma powiedzieć on czy ona, wieć dowodziła nimi dwójka ludzi. Ja osobiścię podejrzewam Jamie i Cersei Lannistrów.- odpowiedziałam.
- Mądra, odważna, honorowa, lojalna i dzielna niczym twoja matka i kobieta z legendy.- rzekł ojciec.
- O jaką przepowiednię chodzi ?- zapytałam.
- Ród twój od wieków wierzył w prawdziwą miłość. Powstała legenda, że urodzi się bojownicza królowa, którą w dniu narodzenia otaczać będzie czerwona smuga jeśli spotka i zginię w obronię swojego ukochanego a on ją po śmierci pocałuje i okażę się być godnym jej serca wskrzesi ją a obodwoje nigdy się nie zstarzeją i będą nieśmiertelni. Ty kiedy się urodziłaś Ario otaczała właśnię ciebię czerwona smuga.- wyjaśnił ojciec.
- Dopiero teraz mi to mówisz ojcze ?- zapytałam.
- Nie miałem odwagi ci o tym powiedzieć, sam nie wiem czemu.- odpowiedział.
- A i kochana córko spakuj się, jutro wyjeżdżamy do Winterfell. Lord Ned Stark zaprosił nas, gdyż naszę kraję mają podpisać pakt jak pamiętasz.- dodał.
Śniadanie zjadłam w ciszy, z opanowaniem godnym damy wykonałam wyszstkie zajęcia jakie dał mi measter i septa, jednak gdy ćwiczyłam władanie mieczem, dałam ponieść się złości. Po kolacji spakowałam się i położyłam spać. Byłam zła, wściekła i smutna na ojca, ale zarazem dumna ze swoich zdolności bojowych. Udało mi się szybk usnąć. Śnił mi się koszmar. Ja biegałam bez celu, nie wiedziałam gdzie jestem. Po chwili wpadłam na chłopaka ale nie widziałam jego twarzy. Chciałam go przeprosić ale ktoś wbił mi sztylet w plecy, upadłam. Zaraz potem pokryła mnie czerwona smuga. Wstałam oblana potem, serce omało mi nie wyleciało. Próbowałam usnąć ale gdy prawie usypiałam, zaczynałam bać się czy ten sen się znowu nie pojawij. Po jakiśm czasie udało mi się usnąć. Obudziły mnie moje służące, umyłam się i ubrałam w brązową bluzkę, gorset, fioletowym materiałem obłożyłam jedno ramię, założyłam brązowy pasek, ciemne spodnie, czarne rękawiczki z odkrytymi plecami oraz buty. Wzięłam Panią Śmierć, czyli mój miecz i zeszłam na dół, na śniadanie.
- Witaj ojcze, bracie.- przywitałam się.
- Witaj droga córko.- rzekł ojciec.
- Siostro.- powiedział brat.
Podczas posiłku rozmawialiśmy jak zwykła rodzina a nie jak rodzina wysoko urodzona. Dosiadłam mojego konia, którego nazwałam Furia. Jechałam koło Króla, za mną jechał mój braciszek. Czułam jak klimat powoli się zmieniał, było coraz zimniej. Ojciec postanowił zrobić przerwę. Mieliśmy nocować w karczmie. Tym razem usnęłam bez problemu. Obudził mnie rano ptak, a raczej kruk. Miał przy nóżce list, wziełam i przeczytałam go. Jego nadawcą była moja przyjaciółka Daenarys Targaryen, Smocza Córka. Napisała mi w nim, że będzie wyjchodzić za mąż za khala Droga, chociaż nie chce, ale brat ją zmusza. Odpisałam jej, że jak przejmę władzę po ojcu i zostanę Królem, postaram się aby mogła spokojnie mieszkać w Siedmiu Królestwach, a jak ten debil Robert się nie zgodzi, to wyślę po nią i sprowadzą do mojego kraju. Po wysłaniu ptaka, zeszłam na dół , wraz ze królewską świtą i rodziną ruszyłam do Winterfell.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz