poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Game of Thrones #6

- Powinnaś iść się przespać.- powiedział Jon.
- Ty również.- rzekłam.
- Mogę zaprowadzić cię do twej komnaty, pani?- zapytał, uśmiechając się i podając mi rękę.
- Oczywiście sir.- opowiedziałam, uśmiechając się i podając dłoń.
Szłam pod rękę ze Snow. Wyglądaliśmy jak lady i lord, a nie księżniczka i bękart. Nie przeszkadzało mi jego pochodzenie, mógł równie być synem kucharza. Nie status czy pieniądze czynią nas wartościowymi, tylko charakter. Cieszę się, że tu przyjechałam. Poznałam słodką, marzycielską Sanse z którą miło mi się rozmawiało o kobiecych tematach, Arye którą uczyłam potajemnie walczyć i dzieliłyśmy się naszymi myślami i poglądami, Rickona który czasem bawiłam się w gry dla małych dzieci, biednego Brana z którym wspinałam się, lady Catlyn z którą wielokrotnie rozmawiałam, lorda Eddarda, którego polubiłam, Theona którego zaloty były zabawne tak samo jak niektóre jego żarty, Króla Roberta który miał świetne poczucie humoru oraz śmiałego i sławnego Jaime Lannistera. Wszystkie te osoby napewno zapamiętam, jednak dwoje chłopców zapadnie w mojej pamięci - Robb Stark i Jon Snow. Mogłam z nimi swobodnie rozmawić, wygłupiać się i ćwiczyć walkę. Uśmiechnęłam się wspominając miły czas w Winterfell. Potem Pentos jeśli ojciec się nie domyśli, gdzie spotkam Daenarys. Była ona wraz z bratem jakiś czas, wtedy się z nią zaprzyjaźniła. Uciekła chyba ze Smoczej Skały. Gdyby nie to, że moja starsza siostra Alina, która była przyjaciółką Rhangrya i zginęła za niego to Hector oddałby ich Robertowi. Mój ród i królestwo walczyło po stronie rebeliantów, prócz All. Ojciec troszczy się tak o mnie, bo jego żona i córka nie żyły, nie chciał stracić i mnie. Dany była osobą słabą dla otoczenia, ale dla mnie była silna w środku i udowodni to światu. Potem kolejnym przystankiem ma byc Królewska Przystań, pełna Lannisterów. Mam zająć miejsce w małej radzie, ale zbytnio tego nie chce. Byliśmy blisko drzewa serca gdy zobaczyłam czerwone jak krew i fioletowe jak fiołki oczy. Wilkory.  Zwierzaki skoczyły na mnie i mnie przewróciły. Diwona zaczęła lizać mi twarz tak samo jak Duch. Przytuliłam się do puszystych, białych przyjaciół. Wiem, że będę brudna ale dawno nie czułam się wolna. Gdy skończyły, Jon pomógł mi wstać.
- Wyglądasz jak wiedźma.- powiedział, śmiejąc się.
Miał rację. Sukienka u dołu była brudna, a długie rękawy lekko poszarpane. We włosach miałam pełno liści. Miałam powiedzieć ripostę, ale wilkory otrzęsły się z wody, która poleciała na mnie. Ja to miałam wielkiego pecha. Snow zaczął się śmiać. Wrzuciłam go do stawu, a on długo nie pozostał dłużny. Bawiliśmy się jak małe dzieci, a jeśli zniszczona suknia i długa kąpiel miała być kosztem uśmiechu na twarzy Jona to byłam gotowa ją ponieść. Chłopak pomógł mi wstać.
- Jesteśmy kwita.- powiedziałam.
- Zrobiłaś to specjalnie, aby poprawić mi humor?- zapytał.
- Nie, jestem bezduszną osobą. Oczywiście, że tak.- odpowiedziałam.
- Jutro wyjeżdżamy i mam zamiar dać mojej siostrze mały miecz. Masz ochotę ze mną iść?- zapytał.
- Znasz odpowiedź. Z wielką chęcią.- odpowiedziałam.
Rozmawialiśmy podczas dalszej drogi, gdy przechodziliśmy koło stajni zobaczyłąm Konora. Pomachałam mu i wraz z bękartem poszłam do komnaty. Jon życzył mi dobrych snów i pocałował mnie w czoło. Uśmiechnęłam się. Wiedziałam, że to przyjacielski gest, jednak zrobiło mi się ciepło na sercu. Wzięłam długą i gorącą kąpiel. Podobnie do Targaryenów ogień i gorąc nie robił mojemu rodowi krzywdy. Przebrałam się w nocną suknię. Trzy razy napiłam się letniego wina i raz sennego. Ta mieszanka pozwalała mi usnąć i nie mieć koszmarów. Położyłam się i po chwili zasnęłam. Obudziły mnie moje służące. W zwyczaju miałam sama się czesać, malować i ubierać, ale z wiekiem zaczynąłam się robić leniwa. Włosy spięły mi w warkocza, nałożyły delikatny make-up. Miałam do wyboru kilka sukni. Wybrałam całą białą z perełkami, dekoldem typu V-neck i futrem na rękawch oraz założyłam pierwsze lepsze pantofelki. Zjadłam śniadanie w komnacie, a potem poszłam się żegnać. Poszłam do sali, gdzie byli Lannisterowie.
- Miło mi cię było poznać królowo, wiele się od ciebie nauczyłam.- powiedziałam.
- Mam nadzieję, że szybko odwiedzisz korone.- rzekła.
- Też mam taką nadzieję.- skłamałam.
Z jej dziećmi pożegnałam się mniej formalnie. Lubiłam Tommena i Myrcelle, ale Joffa nie. Podeszłam potem do Tyriona.
- Nie pozbędziez się mnie szybko.- powiedziałam.
- Wiem i się cieszę.- rzekł.
- Do zobaczenia.- powiedziałam.
Potem odwiedziłam Sanse, Rickona, Theona, Królobójce, Robba, Króla i lorda Eddarda. Następnie poszłam do Brana. Uśmiechnęłam sie i powiedziałam, że Brandon zostanie kimś ważnym i wyjątkowym. Chciałam tym podnieść na duchu lady Stark.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz