sobota, 13 sierpnia 2016

Warrior #5

Jechałam obok niego, gdyż musiałam go pilnować. W normalnych warunkach galopowałabym póki nie zajdzie piękne i krwawe słońce albo do momentu gdy koń będzie potrzebował odpoczynku. Prawdą jest, że byłam w gorszym stanie od lady Catlyn, ale pod typową maską nieugietej, sprawiedliwej wojowniczki ukrywałam swoje uczucia. Mój towarzysz mnie spowalniał. Oddałabym wszystko aby  zobaczyć Robba, pobawić się z Aryią, powspinać z Branem i przytulić Jona. Przy Snow zawsze czułam się normalnie, nie musiałam grać nikogo. Tylko on jeden widział jak płaczę. W jego uścisku zawsze czułam się bezpieczną, małą i słodką Lisą, a nie Księniczką Zmierzchu. Nigdy więcej tak się nie czułam, nawet gdy przytulali mnie bracia. Wiele przeszłam, jednak w oczach Siedmiu Królestw pozostanę kobietą, która chce być jak facet, dla Lannisterów kolejną dziewczynką, którą łatwo zgnieść, dla mężczyzn księżniczķą, królową, a dla ojca małą dziewczynką. Denerwowało mnie to strasznie. Zawsze chciałam być niezależna i być postrachem dla wrogów. Fakt wielu niezbyt dobrze władających bronią albo najemników bało się mnie, ale większość patrzyła jak na kolejnego Szalonego Króla. W Idriel było inaczej tam każdy wiedział, aby ze mną nie zadzierać. Z początku podobało mi się to i byłam z siebie dumna, ale potem wolałam szacunek nie strach. Wojownicy jednak czuli do mnie to i to. Ojciec wytłumaczył mi, że to bardzo dobrze. Z początku byłam nazywana Księżniczką Śmierci co mi się nie spodobało, jednak nie okazałam tego po sobie. Były to tylko słowa, które nic dla mnie nie znaczyły. Potem lud zmienił ten okropny tytuł na Księżniczkę Zmierzchu i tak pozostało do dziś. Nadal nie wiedziałam co mnie zmusiło do udawania bękarcicy. Nie bałam się, straciłam wszystko co cenne i wolałam zginąć z mieczem w ręku, niż wyjść za Lannistera. Wzdrygnełam się na samą tą myśl. Robb miał poślubić Freyówne i nigdy nie zobaczę jego beztroskiego uśmiechu, który tak kochałam. Był Królem, a ja wiedziałam że wtedy nie może sobie na coś takiego pozwolić. Arya zapewne już nie żyła jak i Bran. Jon był daleko, na Murze i jako brat z Nocnej Straży nie może mieć kontaktów z kobietą, nawet zwykła rozmowa mogła zostać źle ubrana. Straciłam rodzeństwo, wtym brata którego kochałam nad życie. Arras był w szponach Arianne Martell, która mogła mu rozkazać na przykład zabić Górę w dowód miłości, a on to zrobi z uśmiechem na ustach. Chciałam płakać ale był koło mnie Jaime-więzień i Lannister. Normalnie wiozłam tak kilu więźniów i zawsze z nimi rozmawiałam, gdyż byli lordami, a ja zawsze będę musiała być damą. Z tym było inaczej. Jestem osobą honorową i bardzo ceniącą honor. Królobójca nie miał go, zrobił straszne rzeczy, był Lannisterem i działał mi na nerwy. Ukradkiem spojrzałam na niego i zobaczyłam, że jest zmęczony. Gdybym jechała sama zajechałbym dalej. Choć pragnęłam zemsty, nie mogłam być potworem jak jego siostra. Zrobiłam postój, aby napoić konie. Mężczyzna usiadł na ziemi i wyglądał bezbronnie. Część jaźni, która nie była wyczerpana z bólu psychicznego mówiła, że coś kombinuje. Powtórzyłam sobie kilka razy, że jestem oazą spokoju, aby zyskać harmonię. Potrzebowałam jednej osoby, której zaufam i się wyżalę. Tutaj miałam tylko Królobójce, czyli byłam sama. Wyjęłam jabłko i rzuciłam mężczyźnie. On niezdarnie je złapał. Uśmiechnęłam się, ale nie złośliwie i jak miałam w zwyczaju przed powiedzeniem riposty. Zdziwiło to mnie bardzo, bo na świecie tylko cztery osoby umiały to zrobić: Jon, Robb, Arras i Dywoan. Czasami uśmiechnęłam się do kogoś, jednak nieszczerze. Zaczęłam jeść owoc i wpatrywać się w gwiazdy. Na niebie była kometa, czerwona gwiazda. Mówiła ona o narodzinach smoków. Moje maluszki niedawno się wyklóły, jednak one nie ziały ogniem, a czymś co zamrażało ofiarę. Były bardziej mądre i możne powiedzieć lepsze od besti Targaryenów. Rosły bardzo szybko. Nagle usłyszałam dźwięk metalu, odwróciłam się i zobaczyłam biegnącego na mnie Królobójcę ze sztyletem. Było to komiczne, gdyż nikt nie posługiwał się lepiej ode mnie tymi ostrzami. Zrobiłam unik, złapałam go za rękę i podcięłam nogi. On wstał, a ja nie tracąc czasu przygwoździłam go i zabrałam broń, którą trzymałam przy jego gardle. Spojrzałam mu w oczy i zobaczyłam pustkę. Byłam słaba w odczytywaniu emocji.
- Następnym razem przerobię cię na karmę dla ptaków.- powiedziałam i schowałam sztylet.
Miał coś powiedzieć, jednak tęten koni zaniepokoił nas obojga. Po chwili pojawiła się szóstka jeźdźców z obdzieranym człowiekiem ze skóry. Herb rodu Boltonów, sojuszników Młodego Wilka. Nie wiedziałam czy to oddział Ramseya Snow czy jego ojca. Naturalnym odruchem było to że przejęłam poze gotowej do walki.
- Panowie czym mogę pomóc?- zapytałam.
- Daj nam Jaimego Lannistera.- odpowiedział.
- Czemu?- zapytałam.
- Wiemy co księżniczce zrobił ród Lannisterów i obiecujemy zemste.- odpowiedział.
- Nie zgodzę się, chyba że po moim trupie.- powiedziałam i wyjęłam miecz z valyriańskiej stali.
- Da się załatwić.- rzekł.
Czyli zabawki młodego Boltona. Z pierwszym skoczyłam walkę, którą zakończyłem wbiciem w gardło. Potem otoczyła mnie dwójka. Robiłam uniki i blokowałam ciosy. W końcu kopnęłam jednego w czułe miejsce i zabiłam go. Sparowałam cios i wbiłam ostrze w serce młodego przeciwnika. Z kolejnym poszło mi łatwo, ale ostatni był trudniejszy. Wybił mi mój miecz, przeturlałam się i wbiłam mu sztylet w plecy. Wstałam cała w błocie i kurzu. Teraz wyglądałam jak prawdziwa władczyni. Królobójca stał w cieniu. Byłam na niego zła. Nie pomógł ani mi ani im. Nienawidziłam bezczynności. Dziecko jakim byłam umarło, gdy miałam sześć lat, kiedy nie uratowała ciotki tylko schowała się jak tchórz. Rok później ta zła scena się powtórzyła, ale nie zawachałam się walczyć. Podeszłam do jeziorka i umyłam twarz i włosy. Chciałam wyglądać choć trochę jak przystało na damę. Nawet brudna, byłam piękna. Nie lubiłam swojej idealnej urody, wolałabym być normalna. W życiu mało co szło po mojej myśli. Spojrzałam jak wilkor na Lannistera. Czemu pałałam do niego głęboką nienawiścią? To nie jego winna, że Cersei pozbawiła mnie bliskich. Źle postępowałam i jutro postanowiłam być milsza. Spóścilam wzrok, gdyż byłam wściekła na siebie na swoje zachowanie.
- Musimy ruszać, jest ich więcej. Niedaleko jest jaskinia o której mało kto wie. Póść konia wolno.- powiedziałam o wtedy poczułam ból w nodze.
Podczas wiru walki, adrenalina we mnie buzowała i nie czułam bólu, ale teraz zorientowałam się że mam ranę. Była mała, ale bolała jak każde skaleczenie.
- Na czym będę jechał?- zapytał.
Cieszyłam się, że nie nazwał mnie piękną, bo była to upokarzająca nazwa.
- Mój koń jest wytresowany i mnie znajdzie, więc będziemy musieli niestety jechać razem.- odpowiedziałam.
Mężczyzna mnie posłuchał. Na pieszo zaczęliśmy iść w tamtym kierunku. Urwałam kawałek materiału i zrobiłam mały bandaż. Po drodze zbierałam rzeczy na ognisko. Gdy byliśmy blisko zaczął padać śnieg, ale znaki na niebie mówiły, że zapowiada się krótka śnieżyca. Czyli będę musiała spędzić z nim dwa dni. Doszliśmy do rzeki. Jak małe dziecko zeskoczyłam na dół i prawie się przewróciłam, ale mój towarzysz mnie złapał. Podziękowałam mu i weszłam do środka. Zaczęłam palić ognisko i zajęłam się raną. Poinformowałam go o śnieżycy. Usiadłam bliżej ogniska i zamknęłam oczy. Byłam wyczerpana, z wielką chęcią znalazła bym się w swojej komnacie. Kilka dni miałam koszmary i budziłam się w nocy cała oblana potem, serce waliło jak młot. Dodatkowo teraz musiałam pilnować sama rycerza Gwardii Królewskiej. Naprzeciwko mnie po chwili usiadł ON.
- Skąd znasz to miejsce piękna pani?- zapytał, uśmiechając się.
Nie powiedział tego, och nie powiedział. Czemu tak mnie denerwowało to upokarzająca nazwa? Nie lubiłam płytkości, liczy się charakter i mądrość. Po co mi tępy, zły ale piękny przyjaciel. Postanowiłam udać, że nie słyszałam końcówki.
- Mój brat Dywoan i ja często po kryjomu chodziliśmy razem postrzelać z łuku, a jak padał deszcz to tutaj się chowaliśmy...Królobójco.- odpowiedziałam i odwdzięczyłam się pseudonimem.
- Jesteś tajemniczą osobą.- rzekł .

* Autorka *
Mam nadzieję, że się podoba. Długo to pisałam. Przepraszam za błędy ale piszę na telefonie. Kolejna część=5 i więcej kom. Jutro będzie Emma. Pozdrawiam.

4 komentarze:

  1. jak zwykle świetna część :) szykuje się jakiś romansik pomiędzy nimi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Jest to pierwsze story, gdzie tak długo nie wątku love, ale to będzie chociaż wyglądać naturalnie. Z początku to miał być wątek ze Snow, ale napiszę inną część i wątek z nim. OGólnie to Jaime, Jon, Robb i Tyrion to moje ulubione postacie męskie z GoT. Cieszę się, że się podoba. Pozdrawiam.

      Usuń