czwartek, 25 sierpnia 2016

Game of Thrones #7

Moje starania poszły na nic. Lady Catlyn nadal była pogrążona w smutku. Podeszłam niepewnie do kobiety. Umiałam być damą i wojowniczką, ale nie potrafiłam pocieszać. Sama gdy dowiedziałam się o śmierci mojej siostry zamknęłam się na wiele dni w swojej komnacie. To był ostatni raz jak płakałam, dawno zabiłam dziewczynkę, a dałam narodzić się kobiecie silnej, mądrej i nieugietej. Dbałam o Konora jak tylko mogłam. Sama nie wiem jakim cudem został on rycerzem. Położyłam rękę na jej ramieniu.
- Przykro mi, że to spotkało twojego syna. Do póki bije jego serce ma szansę przeżyć. Jeśli mogę coś zrobić, to z chęcią to uczynię.- powiedziałam.
Odpowiedziała mi głucha cisza. Ja sama byłam słabą osobą, ale zmontowałam zbroję twardą jak valyriańska stal. Nie mogę nikomu pokazać swoich słabość, bo moi wrogowie mogli by to wykorzystać.
- Jeśli kiedyś byś coś potrzebowała to wyślij kruka. Do widzenia lady Catlyn.- powiedziałam i wyszłam.
Miłam jeszcze trochę czasu do spotkania z Jonem i pożegnania się z Aryią. Postanowiłam przebrać się już w strój do jazdy. Kiedy przyszły moje służące upięły mi włosy w trzy warkocze, które z tyłu złączyły w jedno, resztę włosów lekko pofalowały. Nałożyły mi lekki make-up. Tym razem postanowiłam ubrać się sama. Wybrałam czarne spodnie, tego samego koloru bluzkę z koronką oraz założyłam czerwoną pelerynę z kapturem, buty i ciemne rękawice odkrywające palce. Uśmiechnęłam się i położyłam się na łóżku. Zaczęłam wspominać czasy jak byłam mała. Z przemyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi. Służąca powiedziała, że mój pan ojciec chce widzieć mnie w samotni. Po drodze poprosiłam Lindsa aby zaczął znosić moje rzeczy, abym jak zejdę było już wszystko gotowe do wyjazdu. Ruszyłam do komnaty. Kazałam straży wpuścić mnie do środka. Czasami miałam z nimi kłopoty i źle się to dla nich kończyło.  Weszłam do pomieszczenia i stanęłam obok ojca.
- Tak bardzo mi je przypominasz.- powiedział.
- Wiele razy mi to mówiłeś.- rzekłam niepewnie, gdyż nie wiedziałam do kąd zmierza ta rozmowa.
- Nigdy mnie nie zapytałaś dlaczego masz ciemne włosy i zielone oczy?- zapytał.
- Nie wiem o co ci chodzi.- odpowiedziałam po chwili.
- Zobaczysz niedługo. Okłamałem cię wiele razy, ale teraz chcę abyś się nie zdziwiła, że twój wygląd się zmienia.- rzekł.
Ojciec zbił mnie z tropu, nie miałam bladego pojęcia o co chodzi.
- Proszę- wręczył mi do ręki pergamin -otwórz to jeśli będziesz miała jakieś pytania, nie wcześniej.- rzekł.
Pokiwałam głową. Nie należałam do zbytnio dziewczynek co słuchają się ojca, ale gdy miał rację albo mówił tym tonem Króla, który nie chce słuchać sprzeciwu, robiłam to co chciał.
- Przysięgnij.- rzekł.
- Przysięgam na mój miecz i imię mojego rodu, na mój honor.- powiedziałam.
Moje słowo było wiele warte, nie to co Lannisterów. Ja również spłacałam swoje długi.
- Mormont ugości cię godnie do twojej pozycji. Tak jak chciałaś weźmiesz prowiant, swoje rzeczy, jednak zero służby. Pojedzie z tobą twoja Gwardia Królewska, mianowicie Rickard, Mitris i Victor.- zrobił w tym miejscu przerwę.
Wiedziałam, dlaczego. W końcu kocham być samodzielna i nienawidziłam mieć rycerza u boku, jednak to Mur i nie ma tam ludzi najlepszego sortu, więc będę czuła się bezpieczniej.
- Wiem, że chcesz odwiedzić Daenarys ale nie możesz. Pamiętasz jak measter Roler kazał ci zabić dziewczynkę, księżniczkę jaką byłaś i dać się narodzić kobiecie, przyszłej władczyni. Ta przyjaźń jak na razie nie może wyjść na jaw, a ty obiecaj mi, że zapomnisz iż ta Targaryenówna była twoją przyjaciółką.- powiedział.
Wiedziałam, że ten moment nadejdzie ale jednak nie chciałam niszyć tej przyjaźni.
- Tato to moja przyjaciółka...- przerwał mi.
- Władcy nie mają przyjaciół tylko wrogów i sojuszników. Musisz przestać patrzeć na uczucia. Ja zabiłem podczas walki wielu moich przyjació, ale tak musiało być. Zapytaj ser Jaime czy nie zrobił podobnej rzeczy. Przysięgnij.- powiedział.
Miał trochę racji, może po dłuższej dyskusji zmieniłby zdanie, ale teraz nie miałam czasu.
-   Przysięgam na mój miecz i imię mojego rodu, na mój honor.- rzekłam.
- Otaczaj się tylko ludźmi, którym ufasz. Musisz wiedzieć, że Jon Arryn został otruty, a Lannisterowie coś kombinują. Do momentu, gdy nie dostaniesz ode mnie listu o tym, że możesz przepłynąć do Królewskiej Przystani, nie opuścisz Muru. O wszystkim będę informował cię na bieżąco.- kontynuował.
Sekrety, manipulacje, kłamstwa to nie nowość dla mnie. Brzydziłam się takimi osobami jak Petyr Bealsih, ale czasem byli pomocni. Potrafiłam dotrzymać tajemnic, kłamać i manipulować, gdyż byłam tego uczona. Jak Varys również miałam szpiegów. W końcu w grze o tron się wygrywa albo umiera. Narazie nie stałam się jej graczem, ale kto wie może w przyszłości.
- Będę ostrożna.- zapewniłam ojca.
- Ufasz temu Jon Snow?- zapytał.
To pytanie było dla mnie zaskoczeniem. Ojciec nigdy się mnie nie pytał o moich znajomych i osoby z mojego towarzystwa. Nie wiedziałam jakiej odpowiedzi oczekuje mój ojciec. Strasznie polubiłam bękarta Neda. Był moim jedynym prawdziwym przyjacielem.
- Tak.- powiedziałam niepewnie.
- Dobrze. Kapitan twojego wojska Arras również z tobą pojedzie ale Konor nie.- rzekł.
Pokiwałam głową i wyszłam z komnaty. Po chwili przypomniałam sobie, że mam spotkać się z Jonem. Biegłam jak błyskawica, niestety rozpędziłam tak że wpadłam wprost na Snow. On się uśmiechnął i pomógł mi wstać.
- Przepraszam za to i że się spóźniłam, ale mój ojciec chciał ze mną pomówić.- powiedziałam.
Strzepnął mi coś z głowy, dopiero po chwili zorientowałam się, że pada śnieg. Pod koniec lata w Winterfell pogoda pasowała do zimy.
- Nie ma za co przepraszać śnieżna księżniczko.- rzekł.
Uśmiechnęłam się i rzuciłam w niego śnieżką.
- Jak mnie nazwałeś?- zapytałam.
- Śnieżna księżniczka.- odpowiedział.
Chwilę porozmawialiśmy i poszliśmy do pokoju Aryi. Dziewczynka była zadowolona z miecza i nazwała go Igła. Pożegnałam się z nią. Wyszłam z chłopakiem na zewnątrz.
- Niedługo będziesz nosić czerń.- powiedziałam.
- Wiem.- rzekł.
Mówił to smutnym tonem, miałam zamiar coś powiedzieć ale pojawił się Konor.
- Będę na ciebie czekać siostro.- powiedział.
- Udowodnij wszystkim, że jesteś wartościowym rycerzem i nie daj nikomu wmówić, że jest inaczej. Jak ktoś będzie się śmiał to przywal mu.- rzekłam, śmiejąc się.
- Będę tęsknić.- rzekł i mnie przytulił.
Odwzajemniłam uścisk.
- Ja też.- powiedziałam.
Wsiadłam na konie i ruszyłam obok Jona w stronę Muru. Po raz ostatni spojrzałam na mury Winterfell. Będę tęsknić za tym miejscem i ludźmi. Właśnie tak wkroczyłam nie wiedząc w grę o tron.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz