piątek, 26 sierpnia 2016

She Wolf #1

Wracałam właśnie od Boltonów. Mój ojciec lord Eddard Stark nie mógł pojechać na turniej, który organizowali. Miałam być przykładem damy i niezbyt mi to wyszło. Byłam miła, słodka, uprzejma, ale jeśli ktoś zaczął mnie denerwować odpowiadałam mu ripostami i miałam swoje zdanie. Cały ten Ramsey Snow i jego zachowanie w stosunku mnie było nie na miejscu, działał mi na nerwy. Raz spróbował mnie pocałować i złamałam mu nos, cóż poradzić. Cały czas słyszę jak ludzie nazywają mnie Lyaną. Nie znałam jej zbytnio i pamiętałam ją przez mgłę. Różnie się od mojego rodzeństwa. Mam długie, falowane złote włosy, które kiedy pada na nie światło robią się platynowe, łagodne rysy, porcelanową cerę, szare oczy podchodzące pod czerń, pełne usta, zgrabny nosek, gęste rzęsy i brwi Tullych. Jestem średniego wzrostu i szczupła.Wiedze, stosunek do ludzi, trzeźwe myślenie odziedziczyłam po ojcu, ale wybuchowość, nieprzewidywalność, umienie postawienia na swoje mam po cioci. Mało we mnie matki, nie to co w Sansie. Kocham ćwiczyć walkę na miecze, łucznictwo, jeździć konno i ... tańczyć. Najlepszy kontakt mam z bratem Robbem i przyrodnim bratem Jonem. Jako jedyna ruszam się z Winterfell, gdy chorąży Neda coś od niego chcieli. Byłam również raz na Końcu Burzy u Renly'ego Baratheona, miałam ocenić czy chcę aby został moim mężem, ale nie przypadł mi do gustu. Mój ojciec jest taki dobry, że pozwolił mi zdecydować kogo chce poślubić, albo wpóczuje biedakowi, w którym się zakocham. Prawo w Siedmiu Królestwach jest okropne, czemu nie mogę rządzić Winterfell? Jestem najstarszą córką lorda Starka, mam 22 lata, a niedługo 23. Byłam już przy murach mego domu, gdy zobaczyłam przestraszonych i podekscytowanych mieszczan. Moja ciekawość wzięła górę i zeskoczyłam z konia. Udałam się do tawerny, zakryłam głowę kapturem i usiadłam w cieniu. Było to najlepsze miejsce, gdzie można było się czegoś dowiedzieć. Moją uwagę przykuł rycerz z czerwoną peleryną i złotym lwem oraz jego towarzysz. Mówili coś o Królu, jego dzieciach, co mnie nie interesowało. Miałam już wychodzić, gdy usłyszałam coś ciekawego.
- Myślisz, że w tej melinie ktoś zdoła pokonać Królobójce?- zapytał ten z herbem Lannisterów.
- Nie, Almon..- odpowiedział ten drugi.
- Ten Ned nie pozwala swojemu synowi z nim walczyć, pewnie boi się.- rzekł.
Byłam wściekła, że ktoś obraża moją rodzinę. Podeszłam do nich.
- Kiedy będzie pojedynek?- zapytałam.
- Zaraz.- odpowiedział Almon.
Wsiadłam na swojego konia i ruszyłam do Winterfell. Nie chciałam aby ktoś wiedział, że powróciłam, więc zakazałam służbie mówić o tym memu ojcu. Niezauważona weszłam do swojej komnaty. Wziełam kąpiel i spięłam włosy w warkocza. Podeszłam do szafy i wyrzuciłam wszystkie suknie. Moim oczom ukazała się srebrna zbroja z wilkorem. Jak mowa już o wilkorach to owszem mam swojego. Jest szary, gdzieniegdzie ma białe pasemka, a oczy fiołkowe. Nazwałam ją Rose, od ulubionego kwiata mojej ciotki. Ubrałam się odpowiednio do walki. Spod łóżka wyjęłam miecz z valyriańskiej stali. Dostałam go od Eddarda podczas czternastego dnia mojego imienia. Był moją i jego tajemnicą. Wiem, że taki miecz powinien mieć nazwę, ale nie umiałam jej wymyślić. Wyszłam z pokoju i udałam się na pojedynek. Nie podałam jak mam na imię, chciałam zrobić wszystkim niespodziankę. Najpierw musiałam walczyć z jakimiś kiepskimi rycerzami. Podczas przerwy zobaczyłam, że na widowni znajduje się Król, Królowa, jej brat Tyrion, dzieci Tommen, Myrcella, Joffrey i Pies oraz moja rodzina. Będzie widowisko. Teraz była ta chwila, zostałam tylko ja i Królobójca. Ustawiłam się w pozie bojowej. Lannister pierwszy przeszedł do ataku, zwinnie go uniknęłam. Dawałam mu wymierzać ciosy dzięki czemu trochę się zmęczył. Uderzyłam go trzonem miecza tak, że prawie się przewrócił. Potem zaczął się taniec ostrzy. On był agresywny i zły, a ja spokojna i opanowana, dzięki czemu precyzyjniej zadawałam ciosy. Mężczyzna kopnął mnie w kolano tak, że prawie upadłam, ale zdołałam utrzymać równowagę. Oddałam mu pięknym za nadobne, zrobiłam piruet, uderzyłam go mieczem w zbroję tak, że poleciały iskry i wybiłam mu miecz. Walka skończyła się, gdy przewróciłam Królobujce, a on nie mógł się podnieść. Pomogłam mu wstać.
- Kim jest ten rycerz? Zdejmij hełm.- rozkazał Król.
Nie wypadało odmawiać tak ważnej osobie. To co chciał zrobiłam. Wszyscy byli zdziwieni, gdy ujrzeli piękną blondynkę o szarych oczach, podobną do Lyany. Uklęknęłam.
- Nazywam się Liliana Stark i jestem najstarszym dzieckiem lorda Eddarda, wasza wysokość.- powiedziałam.
- Wstań i chodź do nas.- rzekł Robert.
Po chwili stałam przed moim ojcem i władcą.
- Wyglądasz jak ona, masz charakter jak ona, ale jesteś bardziej odważna.- powiedział Baratheon.
- Wiem o tym Królu.- rzekłam.
- Jedziesz z ojcem do Królewskiej Przystani?- zapytał.
- Nie wiem, czy będzie chciał.- odpowiedziałam.
- Pojutrze wyjeżdżamy. Pozwolisz jej jechać Ned?- powiedział władca.
- Tak, ale musi jej ktoś pilnować, bo nie chce by coś się jej stało.- rzekł mój ojciec.
- To załatwione, jedziesz Lili.- powiedział Robert.
- A teraz idź przygotować się na ucztę.- rzekł mój ojciec.
Ukłoniłam się i udałam do swojej komnaty. Zdjęłam zbroję i ją schowałam. Po co mam jechać do Królewskiej Przystani? Moje miejsce jest tu Winterfell. Nie miałam ochoty kłócić się. Z zamyśleń wyrwał mnie cień, który przebiegł po pokoju. Wzięłam miecz i szykowałam się na atak, gdy pojawiła się Rose. Odłożyłam broń i przytuliłam się do zwierzęcia. Bardzo za nią tęskniłam, gdyż nie mogła ze mną jechać do Dredfort. Ciekawe czy będę mogła wziąć ją do Korony. Po chwili przyszły służące. Nalały mi wody i umyły włosy. Zrobiły mi trzy warkocze, które związały z tyłu, resztę włosów lekko pofalowały. Kazałam im wyjść i sama postanowiłam się ubrać. Wybrałam długą białą suknie bez rękawów z dekoltem typu  V-neck z kryształami na dole. Założyłam szare pantofle na małym obcasie, które wyglądały jakby były zrobione z lodu oraz naszyjnik z małym wilkorem. Pomalowałam się delikatnie i położyłam zmęczona na łóżku. Zaraz Rose leżała obok mnie. Przytuliłam się do jej miękkiego futra.
- Coś mi się wydaje, że opuszczę Królewską Przystań tak szybko jak przyjechałam. A jeszcze ten rycerz, raczej niania. Umiem powalić Królobójce, więc dałabym sama radę. Ktoś powinien mieć oko na Sanse i Arye.- powiedziałam i po chwili usnęłam.
Obudziło mnie pukanie do drzwi. Podskoczyłam jak oparzona. Podeszłam do lustra i poprawiłam fryzurę, która się rozwaliła i popsikałam się perfumami na wszelki wypadek by nie pachnąć zwierzęciem. Podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Zobaczyłam Theona Greyjoya podopiecznego mojego ojca. Lubiłam tego chłopaka, ale kiedy mnie podrywał to już kilka razy dostał w nos. Czasami miło z nim po strzelać z łuku, posłuchać jego dowcipów, ale poza tym jest denerwujący. Wiem, co tu robi. Ojciec kazał mu mnie eskortować na przyjęcie abym nie uciekła. Wolałabym aby robił to Robb lub Jon. Jeszcze się z nimi nie widziałam.
- Czego chcesz Theon?- zapytałam.
- Dobrze wiesz po co mnie twój ojciec wysłał.- odpowiedział i podał mi rękę.
To musiało dziwnie wyglądać, gdy szłam z nim pod rękę. Za pewne to on zostanie moim mężem. Balon chce wzmocnić sojusz z Północą, a ja z wytrzymuje jakoś z jego synem. O moją rękę stara się nadal Renly, Loras Tyrell, syn Dorne Martella i...Ramsey Snow. Weszliśmy na ucztę. Zajęłam miejsce pomiędzy Robbem, a ojcem.
- Wróciłaś siostro.- powiedział.
- Tak, aby znowu udowodnić ci kto lepiej walczy.- rzekłam.
- Jedziesz z nowym namiestnikiem do Królewskiej Przystani?- zapytał.
- A kto nim jest?- zapytałem ciekawa.
- Nasz ojciec.- odpowiedział.
Prawie zahłysnęłam się wodą. Jak mógł mi nie powiedzieć? To po to ta ochrona? Jestem teraz córką królewskiego namiestnika.
- Tak, braci a ty?- odpowiedziałam.
- Nie, ja teraz zajmę miejsce ojca.- rzekł.
Więcej już nie rozmawiałam z Robbem, który większą uwagę poświęcał towarzyszą. Zjadłam jak zwykle bardzo mało. Tych informacji jak na dzisiaj było zbyt wiele. Postanowiłam nalać sobie trochę wina i wyjść na dwór.  Zauważyłam Snow. Podeszłam do niego i wtedy zorientowałam się, że nie jest sam. Był z nim krasnal.
- Lordzie Tyrionie miło cię poznać.- powiedziałam.
- Mi ciebie również lady Stark.- rzekł.
- Proszę, mów mi Lili.- powiedziałam.
- A ty mi Tyrion.- rzekł.
- Co robicie?- zapytałam mężczyzn.
- Rozmawiamy siostro o Nocnej Straży.- odpowiedział Jon.
- Czemu o niej? Wujek Benjen przyjechał?- zapytałam.
- Mam zamiar do niej wstąpić, a wuj przyjechał.- odpowiedział mój przyrodni brat.
- Ja za to mam zamiar wejść na Mur i się tam zśikać.- rzekł krasnal.
Uśmiechnęłam się.
- Byłam tam raz i jest tam pięknie napewno spodoba ci się Tyrionie. Mam nadzieję, że zostaniesz kolejnym lordem dowódcą Jon.- powiedziałam.
- Twoja walka z moim bratem była wspaniała. Jeszcze nikt nie dał mi takiego powodu do wyśmiewania się z niego.- rzekł karzeł.
- Cieszę się, że się podobało.- powiedziałam.
- Lili ja muszę już iść.- rzekł mój brat i mnie przytulił.
- Dobrze, że nie przyjechałaś wcześniej, inaczej to ty byś była narzeczoną Joffreya.- rzekł Tyrion.
- A kto go ma poślubić?- zapytałam.
- Twoja siostra Sansa.- odpowiedział.
Kolejny szok, ale tym razem wyleciał mi z dłoni puchar.
- Przepraszam, muszę już iść.- powiedziałam i ruszyłam w kierunku mojej komnaty.
Wszyscy są już zapewne pijani i nie zobaczą, że zniknęłam. Przechodziłam koło stajni, gdy ktoś mnie zawołał. Odwróciłam się i zobaczyłam mężczyznę o pięknych złotych włosach-Królobójce. Przewróciłam oczami i ruszyłam dalej. Nie miałam ochoty na rozmowę z kimkolwiek. Przyspieszyłam kroku. Lannister ponownie znalazł się przy mnie. Czy nie mogę mieć chwili spokoju?
- Czego chcesz?- zapytałam.
- Pogratulować świetnej walki, pani.- rzekł.
- To nie jest prawdziwy powód, nie jestem tępa. Jeśli mnie masz zamiar denerwować to zapytaj Theona ile razy miał złamany nos.- powiedziałam.
- Jesteś bardzo mądra lady Liliano. Król Robert kazał mi cię pilnować z polecenia twojego ojca.- rzekł.
- Pierwsze primo mój ojciec poprosił króla o jakiegoś rycerza, na sto procent nie o ciebie. Drugie primo chyba kpisz sobie ze mnie.- powiedziałam.
- Czemu wyszłaś z uczty?- zapytał.
- Posłuchaj, idź i rób co chcesz. Nic mi się samej nie stanie. Jak Król będzie chciał mnie widzieć pośle po ciebie. Teraz daj mi spokój.- odpowiedziałam.
- Robert nie byłby zadowolony.- rzekł.
- Od kiedy interesuje cię czyjeś zdanie Królobójco?- zapytałam drwiąco.
- Jestem Gwrdzistą, więc muszę wykonywać rozkazy, pani.- rzekł.
Nie miałam pomysłu jak się go pozbyć. Czy to ma być kara za tą walkę? Nagle zobaczyłam czarny płaszcz i długie ciemne włosy. Błagam aby to był on.
- Wujku Benjenie!!!- krzyknęłam.
Po chwili koło mnie stał nie kto inny, jak główny zwiadowca.
- Witaj Lili.- rzekł.
- Czy możesz eskortować mnie do mojej komnaty?- zapytałam.
- Oczywiście.- odpowiedział.
- Do widzenia ser.- powiedziałam.
Byliśmy przy mojej komnacie, gdy wuj zapytał mnie o co chodzi z Jaime.
- Ma być moją nianią w Koronie. Dzisiaj dowiedziałam się tylu rzeczy, że nie mam ochoty rozmawiać, a już na pewno z Lannisterem.- odpowiedziałam.
- Wszystko będzie dobrze.- rzekł.
- Nie mogę wdziać czerni? Tak jak ty i Jon.- zapytałam.
- Dobrze, wiesz że nie.- rzekł.
- To niesprawiedliwe.- powiedziałam.
- Porozmawiamy jutro.- rzekł i pocałował mnie w czoło.
Weszłam do swojej komnaty. Przebrałam się w suknie nocną, zdjęłam pantofle, zmyłam make-up i rozczesałam włosy. Położyłam się spać, a koło mnie leżała Rose. Na szczęście nic mi się nie śniło. Obudziły mnie moje służące, gdyby nie one spóźniłabym się na śniadanie. Zostawiłam rozpuszczone włosy i założyłam złotą suknie, pasujące buty oraz lekko się pomalowałam. Poszłam na posiłek. Po powiedzeniu wszystkich uprzejmości wszyscy zabrali się za jedzenie.
- Liliana udasz się z nami dzisiaj na polowanie?- zapytał Król.
- Z wielką chęcią, wasza wysokość.- odpowiedziałam.
Prawdę mówiąc nie chciałam tego robić, ale wtedy Królobójca zostanie w Winterfell.
- Jaime będzie cię pilnować podczas jazdy do Królewskiej Przystani i w niej.- rzekł Król.
Te słowa odebrały mi apetyt. Myślałam, że wczoraj to on żartował. Myliłam się. Szkoda, że nie mogę jechać na Mur. Miałam trochę czasu na przebranie się w strój do jazdy konnej. Wzięłam łuk i kołczan. Zeszłam na dół, gdzie wszyscy już byli. Wsiadłam na konia i jechałam koło ojca i Roberta na przodzie, gdyż oboje tak chcieli. Przy moim boku biegła Rose. Tępo było wolne, ale król je po chwili zwiększył. Wszyscy rozmawiali prócz mnie. Nie interesowała mnie polityka, plotki i tematy miłosne. Wzięłam łuk i strzeliłam do królika. Jako jedyna chociaż coś upolowałam. Ciekawiło mnie o czym tyle Król mówił z namiestnikiem. Wracaliśmy wszyscy szczęśliwi do Winterfell, gdy zobaczyłam posłańca. Spięłam konia i ruszyłam galopem. Mężczyzna powiedział, że Bran spadł z wieży i stracił przytomność. Są małe szanse, że przeżyję. Nie uroniłam, ani jednej zły. Nikt nie mógł zobaczyć, a już Lannisterowie, że łatwo zniszczyć Starka z Winterfell. Przekazałam wiadomość ojcu oraz władcy. Robert pozwolił mi wrócić do komnaty. Zamknęłam się, rzuciłam się na łóżko i po chwili wybuchnęłam płaczem. Nawet nie wiem, kiedy usnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz