niedziela, 28 sierpnia 2016

She Wolf #2

Obudziło mnie pukanie do drzwi, a raczej walenie. Wstałam i podeszłam do lustra. Wyglądałam dosyć dobrze, nie było zbytnio widać bym płakała. Nałożyłam make-up oraz związałam włosy w koka, gdzieniegdzie były niesworne kosmyki. Ubrałam się w suknie. Była ona niebieska ze złotymi wilkorami. Na dole stawała się biała, miała lekko odkryty dekolt. W niej bardzo dobrze jeździło mi się konno. Założyłam pasujące buty i otworzyłam drzwi.
- Czego?- zapytałam.
Tak, idealne zachowanie damy. Dobrze, że to był rycerz nie Król.
- Pani, zaraz wyjeżdżamy.- powiedział.
- Za dziesięć minut zaczniesz wynosić moje bagaże. Jeśli się ktoś spyta, gdzie jestem, odpowiedz, że poszłam do meastera.- rzekłam i wyszłam.
Pożegnałam się z braćmi, Jonem i matką. Potem zeszłam na dziedziniec. Wsiadłam na konia. Po chwili ruszyliśmy. Trzymałam się z daleka od wszystkich. Chciałam jedynie mieć spokój. Moje marzenie się nie spełniło, bo pan wspaniały do mnie podjechał.
- Odejdź ode mnie.- powiedziałam.
- Wiesz, że nie mogę.- rzekł.
- Proszę bardzo ładnie abyś się oddalił.- powiedziałam, uśmiechając się.
Spięłam konia i ruszyłam galopem do ojca. Wiem, że Lannister nie będzie miał odwagi jechać przy moim ojcu. Chciałam z Nedem porozmawiać, ale Król zarządził postój. Weszłam do swojego namiotu i napiłam się trochę winna. Miałam już iść spać i ominąć kolacje, gdyż nie byłam w humorze zbytnio towarzyskim, ale ktoś przyszedł do mnie z listem. Kazałam mu wyjść. Zapaliłam świece i spojrzałam na lak. Widniała tam obdzierany człowiek ze skóry - herb Boltonów. Ciekawe czego ode mnie chcą?Upiłam łyczka napoju i uderzyłam ręką o pieczęć. Przeczytałam kilka razy ze zdumieniem list. Napisał go Ramsey Snow. Nie ma on prawa grozić mi, że napadnie na Winterfell jeśli za niego nie wyjdę. Wiedziałam, że powinnam powiadomić ojca o tym, ale nie chciałam aby się nie pokoił. Wzięłam miecz, zarzuciłam na siebie pelerynę i zawołałam Rose. Nie chciałam się bez niej ruszać. Na początku wyprawy poszła polować i dopiero teraz wróciła. Wsiadłam na wierzchowca i ruszyłam w stronę Dredfort. Zostało mi parę metrów i Jory mnie nie znajdzie. Nagle coś albo ktoś szarpnął uzde mojego konia. Spadłam na ziemię, ale nic mi się nie stało. Koło mnie znalazł się wilkor, który warczał na napastnika.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz